Burzliwy koniec sezonu

Już po wszystkim. Czuję się, jakbym wpadła w bagno, po czym ktoś mnie z tego trzęsawiska nie tylko wyciągnął, ale jeszcze przebrał w suche i czyste ubranie, pogłaskał po głowie i zapewnił, że nic się nie stało. Po warszawskim Tristanie – najgorszej premierze ostatnich kilku, ba, kilkunastu sezonów – jechałam do Poznania z duszą na ramieniu. Tymczasem Borys Godunow w reżyserii debiutującego w operze Iwana Wyrypajewa, ze scenografią Anny Met i kostiumami Katarzyny Lewińskiej, okazał się przedstawieniem równie dobrym, jak Tristan był przedstawieniem złym. I zapewniam Czytelników, że trudno o większy komplement.

O zaprzepaszczeniu kolejnej szansy na przywrócenie Wagnera do żywego obiegu kulturalnego w Polsce opowiem już wkrótce na łamach „Tygodnika Powszechnego”. O rewelacyjnej inscenizacji Wyrypajewa – ascetycznej, precyzyjnej, wymagającej od widza maksymalnego skupienia na samym utworze, nie zaś na życiu wewnętrznym reżysera – napiszę do miesięcznika „Teatr”. Obszernie, bo pełen rezerwy, czasem nawet niechętny odbiór tej koncepcji przez krytykę świadczy nie tylko o zerwaniu ciągłości pewnej tradycji, ale też o tym, że zanikają w nas instynkt i wrażliwość, dzięki którym to, co się dzieje na scenie, może przeżywać nawet osoba całkiem nieprzygotowana merytorycznie. A to znacznie istotniejsze niż umiejętność rozpoznania wszystkich odniesień Wyrypajewa do ludowego teatru rosyjskiego, twórczości pieredwiżników i malarstwa ikonowego.

6_b_godunow_180616_mosko

Katarzyna Włodarczyk (Fiodor) i Rafał Siwek (Borys). Fot. Magdalena Ośko.

Tymczasem skreślę kilka słów o stronie muzycznej poznańskiego Borysa. Otóż nie spodziewałam się w najśmielszych snach, że już w dniu premiery usłyszę na scenie obsadę, którą można by śmiało „wystawić” w dowolnym teatrze na świecie. Chyba najbardziej obawiałam się o Rafała Siwka w partii tytułowej, bo nasz „królewski” bas śpiewa ostatnio zbyt dużo i w jego głosie dają się czasem odczuć pewne oznaki zmęczenia. Nie tym razem: Siwek wchodził w rolę stopniowo, lecz w scenie śmierci Borysa osiągnął pełnię wyrazu, niedoścignioną dla większości artystów wcielających się w tę tragiczną postać. Światowego formatu kreację Pimena stworzył Krzysztof Bączyk, obdarzony okrągłym, ciemnym, niebywale urodziwym basem, którym potrafi operować mądrze i z wyczuciem tekstu. Znakomicie spisał się Stanisław Kuflyuk w partii przewrotnego nuncjusza Rangoniego, nadspodziewanie dobrze wypadł Warłaam w interpretacji Rafała Korpika. Na tle pozostałych niskich głosów męskich stosunkowo blado zaprezentował się Andrzej Filończyk (Szczełkałow), który na razie woli eksponować swoje bezsprzeczne walory głosowe, niż zająć się budowaniem przekonującej interpretacji – w jednym z ostatnich wywiadów wyznał, że „nie trawi” Mozarta. No cóż, niestety słychać to w jego śpiewie. Rafał Bartmiński (Grigorij/Dymitr) ku mojemu zdumieniu rozwija się w piękny, rasowy tenor spinto, czasem jeszcze trochę wysilony w górnym rejestrze i przez to niepewny intonacyjnie, ale będę go bacznie obserwować. Piotr Friebe w partii Szujskiego skutecznie zamaskował niedostatki wolumenu inteligentnym prowadzeniem frazy. W roli Jurodiwego celnie obsadzono Bartłomieja Szczeszka, śpiewającego zaskakująco „rosyjskim” tenorem, bez tendencji do przechodzenia w płaski falset na górnych dźwiękach skali. Z przyjemnością słuchałam Magdaleny Wachowskiej (Maryna), której chłodny i świetlisty mezzosopran zachwycił mnie w partii Ewy na prapremierze Space Opera Aleksandra Nowaka; doskonałe wrażenie wywarła też Katarzyna Włodarczyk (Fiodor), zachwalana półtora roku wcześniej po występie w roli Dziecka w jednoaktówce Ravela.

Mniej usatysfakcjonowała mnie orkiestra pod batutą Gabriela Chmury, który nie zdołał dopieścić w szczegółach koncepcji całości – co tym istotniejsze, że zdecydował się na wykonanie Borysa w wersji z 1872 roku, wypierającej stopniowo najpopularniejszą niegdyś wersję Rimskiego-Korsakowa, wymagającej jednak precyzyjnie dopracowanej artykulacji, dyscypliny agogicznej, przede wszystkim zaś umiejętności dynamicznego cieniowania fraz. Nie podzielam też zachwytów nad chórem, którego zasadniczym „atutem” wydaje się zdolność stawiania w miarę klarownych pionów harmonicznych (im głośniej, tym lepiej) – bez prób podejmowania wewnętrznego dialogu między głosami ani dbałości o retorykę frazy.

13_b_godunow_170616_mosko

Scena finałowa. Pod krzyżem Bartłomiej Szczeszek (Jurodiwy). Fot. Magdalena Ośko.

Co nie zmienia faktu, że Teatr Wielki w Poznaniu dał chyba najlepszą premierę ostatniego sezonu w Polsce – z udziałem śpiewaków występujących regularnie na naszych scenach, obsadzonych z wyraźnym znawstwem, a nie „w poprzek” swoich predyspozycji głosowych, w inscenizacji, która pod względem warsztatowym dorównuje pięciogwiazdkowym produkcjom najbardziej prestiżowych scen europejskich, a niektóre nawet przewyższa. I to za nieporównanie mniejsze pieniądze niż te, którymi dysponuje nasza scena narodowa. I nie po to, żeby zdjąć spektakl po tygodniu: w przyszłym sezonie będzie okazja obejrzeć go w październiku i w marcu. Kto wie, czy nie wybiorę się po raz drugi i trzeci. Z rozpaczliwej tęsknoty za pięknym śpiewem i mistrzowską robotą reżyserską.

2 komentarze

  1. Ostatecznie udało mi się wybrać na (trzeciego) Borysa we wtorek. Faktycznie, obsada była znakomita (fenomenalny Rafał Siwek), może z wyjątkiem Galiny Kuliny, której barwa głosu mi się po prostu nie podoba. Ale to chyba czysto subiektywne odczucie, tak więc potwierdzam, że i trzecie przedstawienie było super wokalnie. Reżyseria, jak dla mnie również w 10, a jedyne, co zdziwiło mnie to to, że po przerwie część publiczności wyszła. Przypuszczam, że to dlatego, że osobom tym pomyliły się godziny rozgrywek Euro i poszły na zakończony już mecz Polska-Ukraina, na 21 ;-)

    A co do przyszłorocznego wznowienia, może uda nam się zobaczyć spektakl razem?

    • No i bardzo się cieszę, że się dałeś namówić! Galina Kulina na premierze nie śpiewała, więc nie mogę się odnieść, poza tym – jak widzę – wrażenia zbieżne. Co do wznowienia – z dziką przyjemnością.

Skomentuj Stachu Suchora Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *