Alles was ist, endet

Tamtego dnia późnym wieczorem oglądaliśmy Latającego Holendra w reżyserii Pountneya. W berlińskim mieszkaniu mojego przyjaciela: na lewo lotnisko, na prawo cmentarz, w środku Wagner. Wstrząśnięci wiadomością o katastrofie, próbowaliśmy odreagować, śledząc reżyserskie tropy w tej nie do końca udanej inscenizacji. Zatrzymaliśmy się dłużej nad 2001: Odyseją kosmiczną Kubricka i sceną, w której komputer HAL 9000 popada w pętlę Hofstadtera-Möbiusa, powodującą swoistą cyberpsychozę u maszyn wyposażonych w sztuczną inteligencję. HAL morduje całą załogę z wyjątkiem dowódcy. W słynnym dialogu kapitan Dave Bowman prosi komputer o otwarcie włazu kapsuły. HAL odpowiada: ” I’m sorry, Dave. I’m afraid I can’t do that”.

Na pokładzie samolotu Germanwings 9525 był 54-letni bas-baryton Oleg Bryjak – a właściwie Bryżak – solista Deutsche Oper am Rhein, protodiakon cerkwi ukraińskiej w Krefeld. Była też 33-letnia Maria Radner, wyśmienicie rokująca na przyszłość niemiecka kontralcistka. Wracali z Barcelony, z Teatro Liceu, gdzie właśnie zaśpiewali Erdę i Alberyka w Zygfrydzie. Nie chcę robić z Upiora tablicy nekrologów. Trudno jednak przejść do porządku dziennego nad informacją, że w tym przypadku otwarcia drzwi odmówił tak zwany czynnik ludzki. I nie uratował się nikt. Trudno o tym zapomnieć. Zwłaszcza w Berlinie. Zwłaszcza w mieszkaniu, gdzie na lewo lotnisko, na prawo cmentarz, a w środku Wagner.

6 komentarzy

  1. Anna Radziejewska

    Z Olegiem występowaliśmy w ONR w Katii Kabanovej w cudownej inscenizacji Roberta Carsena.Ciągle do mnie nie dociera, że nigdy już nie spotkam tego pogodnego człowieka który tak rozbawiał Julię Juon i tworzył tak znakomitą postać Dikoja.Wielki artysta i dobry kolega.Nie mogę wciąż uwierzyć…

  2. Ewa Korzyńska

    W poniedziałek na znanym Ci blogu operowym znalazłam recenzje z obu spektakli „Zygfryda” w Liceu: https://ximo.wordpress.com/2015/03/22/liceu-20142015-siegfried-2/#more-31642
    Ucieszyłam się, że następnego dnia autor wzbogacił je o bonus w postaci empetrójki i że był to spektakl z Ewą Podleś jako Erdą. Przyznam się, że nazwisko drugiej śpiewaczki niewiele mi mówiło, wydaje mi się, że dotąd jej nie słyszałam. Postanowiłam to nadrobić i przez sporą część kolejnego wieczoru siedziałam na youtubie . Zresztą, podobnie jak wiele osób, i tak nie byłam w stanie zająć się niczym innym. Jakoś trzeba było odreagować te przerażające wieści. A następnego dnia podano listę ofiar… Chyba nieprędko uda nam się wysłuchać ” Ringu” bez ściskania w gardle…

    • Dla mnie też to było odkrycie. Link przesłał mi Piotr Deptuch (dziękuję raz jeszcze). Posłuchałam i zrobiło mi się nieprawdopodobnie żal. I tak już zostało. Ogromnie szkoda dziewczyny. Tak niedawno tu było o ginących kontraltach…

  3. Niesamowita analogia z tym Kubrickiem. Na dodatek zestawiasz mój ulubiony film wszechczasów z moją kto wie może ulubioną operą wszechczasów… A już na pewno trzeci akt Zygfryda bardzo wysoko. Też nie znałam tej śpiewaczki i też – mimo że mam w tej chwili do dyspozycji tylko bardzo takie sobie głośniki – muszę powiedzieć, że mnie zachwyciła. Nie chcę wierzyć, że już nic nigdy nie zaśpiewa i nie nagra…

Skomentuj Agnieszka Fulińska Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *