Mit o prapoczątku

Już po Sigurdzie w Nancy. Szkoda, bo następna okazja wysłuchania tej niezwykłej opery – ukochanej między innymi przez Edgara Degasa – przydarzy się pewnie znów za sto lat. O Erneście Reyerze, który opowiedział prawdziwą Pieśń o Nibelungach językiem muzycznym lawirującym między stylami Berlioza i Masseneta, i o znakomitym wykonaniu pod batutą Frédérica Chaslina napiszę już za kilka dni. Dziś mogłabym najwyżej donieść, jak się wracało ze stolicy Lotaryngii w okolicznościach niespodziewanego strajku na kolei, który zaskoczył nawet Francuzów. Relacja z naszych perypetii mogłaby się rozrosnąć do rozmiarów solidnego eposu bohaterskiego, polecam więc w zamian sylwetkę Aleksandra Nowaka, na marginesie niedawnej premiery jego najnowszego utworu – nieziemskiej urody Dracha z librettem Szczepana Twardocha. Tekst w bieżącym numerze „Tygodnika Powszechnego”:

Mit o prapoczątku

11 komentarzy

  1. alfath

    Znam nagranie, więc może umyka mi coś, co rozumie się dopiero siedząc na widowni, ale na pewno warto było poświęcić czas, chociaż byłbym mniej entuzjastyczny w ocenach. Szczerze mówiąc, powieść Twardocha odebrałem jako manieryczną i nużącą, jej destylat natomiast, sporządzony przez samego pisarza, doskonale pasuje do muzyki (albo odwrotnie). Jest miłość i śmierć, czyli dokładnie to, czego potrzebuje dramat, żeby zaistnieć, a kosmiczny patos można sobie odpuścić. I tak muzyka dominuje. Na drugim muzycznym blogu, który czytam regularnie („Co w duszy gra” Doroty Szwarcam), też premierę pochwalono. Za to w dzisiejszej Rzepie Jan Maciejewski ma coś „Drachowi” za złe („Subtelne kłamstwo snobizmu”). Co dokładnie, to tylko niejasno przeczuwam, bo jak wszystkie felietony tego autora i ten gubi myśl w meandrach filozoficzno-patetycznego stylu.

    Ale ja właściwie nie o tym chciałbym, tylko o faktach wymagających uściślenia dla ułatwienia życia przyszłym biografom. Pisze Pani w TP, że przełomowe znaczenie w „życiopisaniu” Nowaka miał pewien rejs, który doszedł do skutku dzięki pewnemu stypendium. W ogóle przy tej okazji wypływa kwestia roli mecenatu i tu godzi się wspomnieć, że kompozytor jest niemal stałym beneficjentem programu „Zamówienia kompozytorskie”, a na najnowszej liście są nawet dwa jego utwory, m.in. właśnie „Drach”.

    Z tamtym niemieckim stypendium coś jednak nie pasuje. Informacja wygląda jak zacytowana z artykułu śp. Andrzeja Chłopeckiego w „Dwutygodniku”, gdzie czytamy, że zamówienie na „White Savannas” zostało skierowane do Nowaka «”w ramach projektu stypendialnego „Förderpreise für Polen”, finansowanego przez monachijską Ernst-von-Siemens Musikstiftung. Pierwsza rata stypendium miała mu pomóc w opłaceniu kosztów morskiej wyprawy jachtem ku mroźnym przestrzeniom Arktyki, druga rata została obiecana za dostarczenie dźwiękowego „dziennika podróży”». Sformułowano to tak, jakby stypendium nie wypłacono albo autor nie był pewien, czy je wypłacono. Poza tym fundacja jest szwajcarska, nie monachijska*, i chociaż istotnie przyznaje swoje nagrody muzyczne – zwane, słusznie czy nie, muzycznymi Noblami – za pośrednictwem Bawarskiej Akademii Sztuk Pięknych, to jednak żadna z tych instytucji nie podaje na swoich stronach żadnych informacji o programie „Förderpreis für Polen”, w ramach którego Nowak dostał albo miał dostać stypendium. A Dorota Szwarcman w artykule „Niełatwa droga młodych kompozytorów” (Polityka, 28 października 2011) pisała: «Jak kiedyś, wiele zależy od upodobań poszczególnych ludzi. Przez dłuższy czas szczególnie wpływową postacią w tym świecie był krytyk Andrzej Chłopecki, decydując, u kogo zamówi utwory Polskie Radio, kiedy jeszcze to robiło, a w latach 2001–07 jednoosobowo ustalając, kto otrzyma stypendium Fundacji Ernsta von Siemensa w ramach szeroko zakrojonego programu „Förderpreis für Polen”».

    Dziwne, prawda? Btw, Aleksander Nowak na swojej stronie aleknowak.com w ogóle nie wspomina o żadnej Föderpreis. Może warto to wyjaśnić, zanim Internet powieli błędne czy niekompletne informacje?

    *Mówiąc ściśle, oprócz Ernst von Siemens Musikstiftung z siedzibą w szwajcarskim Zug istnieje Ernst von Siemens Kunststiftung w Monachium, ale ta ostatnia, jak sama nazwa wskazuje, zajmuje się promocją sztuk wizualnych.

  2. Co do oceny najnowszego utworu Nowaka, oczywiście nie będę się wdawać w żadną polemikę :)
    Co do mojego sformułowania, z którego rzekomo wynika, jakoby „stypendium nie wypłacono, albo autor nie był pewien, czy je wypłacono” – otóż nie, nic takiego zeń nie wynika. To zdanie odnosi się do momentu złożenia obietnicy i nie ma w nim żadnej insynuacji. Obiecano, znaczy – wypłacono. Wychowałam się w kulturze dotrzymywanych obietnic.
    Co do nieodżałowanego Andrzeja Chłopeckiego – nie miałabym nic przeciwko temu, żeby o niełatwej drodze polskich kompozytorów wciąż decydowali ludzie obdarzeni tak znakomitym gustem, wrażliwością muzyczną i ogromną wiedzą, jak Andrzej. Choćby i jednoosobowo.
    A informacje o zainicjowanym przez niego programie można znaleźć w wielu zakątkach internetu, także niemieckiego (nie wspominając już o długim, oficjalnym tekście Chłopeckiego na stronie IMiT oraz o równie oficjalnej nocie na temat utworu Nowaka na stronie Ninateki – jakoś mi nie przyszło do głowy, żeby cokolwiek odpisywać z „Dwutygodnika”). Sformułowanie o „monachijskości” fundacji (nie tylko u mnie, co mnie jednak nie usprawiedliwia) istotnie nieścisłe, dokonałam skrótu myślowego, bo ten program był od A do Z realizowany w Monachium.
    Nie wiem, dlaczego Nowak nie wspomina o tym projekcie na swojej stronie (w gruncie rzeczy to jego sprawa), za to można znaleźć tę informację w podawanych przez niego linkach zewnętrznych.
    W razie dalszych wątpliwości proponuję kontakt z organizatorami programu:
    Ernst von Siemens Musikstiftung
    Förderpreis für Musiker, Kooperation mit MOEL (das Projekt Förderpreise für Polen) http://www.ernst-von-siemens-musikstiftung.org/
    Michael Roßnagl
    Wittelsbacherplatz 2
    80333 München
    Serdeczności!

  3. Aleksander Nowak

    Czyli jednak ktoś zagląda na moją stronę internetową, dobrze wiedzieć!
    Co do meritum, bardzo chętnie sięgnę pamięcią do tamtych czasów. Ściśle, sięgam nie bez wzruszenia do mojej pierwszej w życiu umowy na zamówienie utworu podpisanej przez Andrzeja Chłopeckiego jako prezesa Fundacji Przyjaciół Warszawskiej Jesieni „[…]upoważnionego do realizacji projektu Förderpreise für Polen na rzecz twórczości młodej generacji kompozytorów polskich i zagranicznych z środków finansowych Ernst von Siemens Musikstiftung z siedzibą w Monachium, Wittelsbacherplatz 2[…]”. Zaświadczam, że honorarium otrzymałem i wydałem w całości na morskie przygody. Czyli wszystko się zgadza.
    Natomiast co do braku wzmianki o zamówieniu w notce o utworze na mojej stronie, racja, przeoczyłem to i muszę poprawić. Dziękuję za czujność!

    • alfath

      Dzięki za tak niespodziewanie szybkie wyjaśnienie z najlepiej poinformowanego źródła. Pozostaje tylko życzyć, żeby dołączył Pan do grona laureatów głównej nagrody Fundacji Ernsta von Siemensa. Nazwiska dotychczasowych rzeczywiście uzasadniają miano „muzycznego Nobla”.

  4. Dodam jeszcze, że zupełnie czymś innym są nowe „muzyczne Noble”, których laureatem był m.in. Witold Lutosławski, a czymś innym zamówienia dla młodych kompozytorów polskich, które były przyznawane w zamkniętym okresie 2001-2006 r. A skoro już kompozytor się odezwał, to nieśmiało zaapeluję do niego o dalszą aktualizację strony – ostatnio miałam problem, jaką pisownię zastosować w tytule dzieła wg Olgi Tokarczuk (ostatecznie oparłam się na stronie PWM).
    Pozdrawiam wszystkich :)

    • Telefon może i głupi, ale na szczęście właścicielka mądra :) Dziękuję za komentarz, już chyba wszyscy wywołani do tablicy się wypowiedzieli. Niestety, z oczywistych względów brak w naszym gronie Andrzeja, ale mam nadzieję, że kibicuje karierze kompozytorskiej Nowaka i naszemu o niej pisaniu z jakiegoś innego wymiaru. Serdeczności raz jeszcze dla całej kompanii!

  5. Przeczytałam tego Maciejewskiego w „Rzepie”. Muszę powiedzieć, że nawet nie jestem w stanie się domyślić, o co mu chodzi. Chyba że o coś tak prymitywnego: książki nie czytałem, bo co sobie będę zawracal głowę wypocinami faceta, który reklamuje mercedesa, przecież wiadomo, że to musi być snob, no i teraz dał sobie z książki zrobić operę, no doprawdy snobizm do kwadratu.
    Ja muszę powiedzieć, że dawno mną żadna książka nie wstrząsnęła tak, jak „Drach”. Najmniej udany jest tam wątek współczesny, ale idea jak dla mnie powalająca. Do śląskosci mam słabość, gruntownie zwiedziłam Muzeum Śląskie, naczytalam się, naogladalam śląskiego malarstwa, więc tym bardziej jest mi to bliskie. Polecam mój artykuł o :Drachu”, ale nie tylko, w najnowszym numerze „Polityki” – jutro w kioskach, w sieci dziś.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *