Opery bez przecinków

Za kilka dni recenzja z wykonania Snu Geroncjusza Elgara w ramach jesiennej odsłony Cambridge Music Festival, później relacja z wileńskiego Don Giovanniego w reżyserii Johna Fulljamesa – a przed końcem roku czekają mnie jeszcze dwa bardzo ciekawe wyjazdy, o których wkrótce Państwu doniosę. Tymczasem pozwolę sobie zaanonsować mój debiut na internetowych łamach pisma literackiego „Pole”, które jest z nami już blisko trzy lata, dzięki niespożytej energii redakcji (Renata Bożek, Piotr Skalski, Adam Wiedemann) oraz wydawcy, czyli Związku Pisarzy ze Wsi. Najnowszy, dwunasty numer dwumiesięcznika jest w dużej części poświęcony osobie i twórczości Gertrudy Stein. Jak pisze we wstępie Wiedemann, „Zawsze chciałem zrobić taki numer jak ten. I jakoś się udało, zrobił się jakby sam, choć oczywiście kosztował mnie sporo pracy, ale chyba nawet sama Gertruda nie miała nic przeciwko, bo inaczej stawiałaby jakieś przeszkody, a tymczasem obyło się prawie bez przeszkód. Tekstów nadeszło dużo (…), jest to więc numer gruby, za co z góry przepraszam”. Nie ma za co przepraszać: gdyby można było wymacać objętość internetu, byłby to numer rozkosznie opasły. Samych esejów jest w nim aż dziesięć, w tym mój, w którym opowiadam o tym, jak Stein została librecistką oper Virgila Thomsona, i co z tego wynikło, nie tylko dla historii formy. Mam nadzieję, że rozhulają się Państwo po „Polu” i nie ograniczą do lektury wyłącznie mojego tekstu.

Opery bez przecinków

Złoto i popiół

W piątek ukazało się nowe wydanie „Raptularza”, zatytułowane Pożegnani – Pamiętani. Zapowiem je słowami Redakcji, bo lepiej nie umiem: „W czas Wszystkich Świętych przywołujemy nieodżałowane osobowości, z którymi pożegnaliśmy się w trakcie mijającego roku. Mniej piszemy o śmierci, i nie stroimy się w czerń. Proponujemy za to teksty o życiu, takim, które jest przywilejem prawdziwie wielkich artystów: życiu we wdzięcznej pamięci bliskich, przyjaciół, widzów. Barbarę Rylską, gwiazdę powojennych kabaretów i wieloletnią aktorkę Teatru Kwadrat, wspomina Michał Smolis. O maskaradach Joanny Kołaczkowskiej, skrywających pakt empatycznego przymierza z widzami, pisze Izolda Kiec. Dorota Kozińska żegna fenomenalną Jadwigę Rappé. Janusza Wiśniewskiego, artystę totalnego, wspomina scenami z jego spektakli wieloletnia współpracowniczka Anna Wachowiak. O przecinających się ścieżkach twórczych Tadeusza Rolkego i Tadeusza Kantora pisze Kamila Dworniczak. W cyklu Zbigniew Raszewski. Stulecie urodzin ogłaszamy niepublikowaną dotąd młodzieńczą, wierszowaną bajkę Profesora o polskich zaświatach”.

Poniżej link do mojego tekstu, ale warto przeczytać całość.

Złoto i popiół

Kombinat sztuki

Czasem się cieszę, że jestem panią od opery, a nie od fortepianu, bo poziom emocji, jaki towarzyszył tegorocznemu Konkursowi Chopinowskiemu, wystawiłby mnie na ciężką próbę. Na szczęście już wszystko za nami i można pomału wracać do rzeczywistości. Rozpoczął się nowy sezon w TW-ON pod nową dyrekcją Borisa Kudlički. Czego się spodziewać, w których kwestiach uzbroić się w cierpliwość, a co wymaga natychmiastowej zmiany – o tym rozmawialiśmy tuż przed oficjalną nominacją kandydata. W najnowszym numerze „Tygodnika Powszechnego” ukazał się tekst, będący poniekąd podsumowaniem naszej rozmowy. W przyszłość ukochanego teatru patrzę z ostrożną nadzieją: w końcu i Upiór musi się kiedyś zdobyć na optymizm. Zapraszamy do lektury.

Kombinat sztuki

Ubiór w operze

Z przyjemnością anonsuję Państwu tekst, który ukazał się w najnowszym numerze „Tygodnika Powszechnego”, w dziale pod rozkosznym tytułem Zmysły. Napisany na specjalne zamówienie Piotra Mucharskiego – jak sam to ujął w naszej rozmowie, „w prezencie przed odejściem na emeryturę”. Długoletniemu Redaktorowi Naczelnemu pisma życzymy na tej emeryturze samych radości i dużo zdrowia – niezbędnego dla niestrudzonych melomanów, krążących po festiwalach, salach koncertowych i teatrach całej Europy. Sobie życzę owocnej współpracy z Moniką Ochędowską, która przejmie po Szefie dział kultury – i mam spokojną pewność, że moje życzenia się spełnią. Państwu życzę przyjemnej lektury mojego tekstu i całego nowego wydania „TP”.

Ubiór w operze

Opera z kolumnadą

Jutro o świcie znów ruszam do Longborough – tym razem na Peleasa i Melisandę Debussy’ego pod batutą Anthony’ego Negusa; stamtąd zaś prosto do Grange Park Opera, na Mazepę Czajkowskiego, historię dziwnej miłości hetmana Zadnieprza i siedemnastoletniej Marii, córki sędziego wojsk kozackich. Zapewne już w Anglii napiszę recenzję z brneńskiego Króla Rogera, stopniowo będą się też ukazywać angielskie wersje moich raportów z podróży. Kilka tygodni temu, na prośbę nowego redaktora naczelnego „Teatru”, sporządziłam podsumowanie dyrekcji artystycznej Mariusza Trelińskiego w TW-ON. Ukazało się kilka dni temu. Z trudem zmieściłam się w wyznaczonej objętości, a i tak spotkałam się z zarzutami, że nie omówiłam po kolei jego wszystkich warszawskich spektakli. Cóż, zrobiło mi się trochę smutno, zwłaszcza w kontekście sugestii, że moja odwaga staniała u progu kadencji nowego dyrektora naczelnego, Borisa Kudlički. Przez tych kilkanaście lat nie opuściłam ani jednej produkcji Trelińskiego. Przytłaczającą większość – w znacznie ostrzejszych słowach – przeanalizowałam w recenzjach dla „Ruchu Muzycznego”, „Tygodnika Powszechnego” i miesięcznika „Teatr”. Wspominałam o nich na antenie Dwójki i przy innych okazjach, między innymi w ramach prelekcji w berlińskiej Staastoper, przed premierą Damy pikowej. Kolejne podejścia reżysera do arcydzieła Karola Szymanowskiego omówiłam w obszernym, opatrzonym stosownymi przypisami eseju w „Dialogu”. Większość moich tekstów jest dostępna w sieci, z tej większości prawie wszystkie w internetowej Encyklopedii Teatru Polskiego. Mogę się mylić. Mogę reprezentować całkiem odrębny styl myślenia o teatrze. Jednego jestem pewna: dyrekcja Trelińskiego zepchnęła operę na boczny tor, uniemożliwiła jakąkolwiek dyskusję, zwłaszcza popartą argumentami, jak w przypadku wciąż toczącego się sporu o dwie ekranizacje Lalki Prusa.

Tutaj link do mojego podsumowania:
https://teatr-pismo.pl/opera-z-kolumnada/

A tu do innych aktualnych materiałów „Teatru”:
https://teatr-pismo.pl/

Teatr na peryferiach

Dziś będzie bardzo gorzko. W najnowszym numerze „Tygodnika Powszechnego” mój tekst po warszawskiej premierze Ariadny na Naksos: mniej recenzja, bardziej podsumowanie przed zmianą warty, która nastąpi jeszcze przed rozpoczęciem nowego sezonu. TW-ON istotnie jest teatrem jedynym w swoim rodzaju – i nie chodzi o rzekomą progresywność, raczej o przekształcenie go w przestrzeń spektakularnych widowisk, które do historii współczesnej reżyserii wnoszą niewiele, za to zyskują coraz to większą liczbę nowej, niespecjalnie zainteresowanej operą publiczności. I co gorsza, z sezonu za sezon wypadają coraz gorzej pod względem muzycznym, mimo obecności na scenie wschodzących i ustabilizowanych gwiazd wokalistyki, które w Warszawie – z obiektywnych względów – wypadają zdecydowanie bladziej niż w innych teatrach światowych. A widzom i tak to nie przeszkadza. Słuchaczom już owszem. O ludziach teatru nie wspomnę. Spoglądam w przyszłość TW-ON z niepokojem, ale i z nadzieją. Że wyleczymy się z kompleksów i dorównamy tak znakomitym scenom prowincjonalnym (lub, jeśli kto woli, lokalnym), jak Oper Frankfurt, Janáčkovo Divadlo w Brnie albo Welsh National Opera. Oby te marzenia – nie tylko moje – wreszcie się kiedyś spełniły.

Teatr na peryferiach

Piękna katastrofa

Po niezłej Czarnej masce i wspaniałej Woli boskiej dostaliśmy w TW-ON Simona Boccanegrę. Jakiego? A to zależy, jak na to popatrzeć i jak tego posłuchać. Głosy protestu w związku z inscenizacją pojawiły się także wśród kolegów po fachu. Stronę muzyczną wszyscy chwalili zgodnie. I owszem, soliści śpiewali pięknie, chór swoje zrobił, orkiestra zagrała, dyrygent zadyrygował, tylko Verdiego w tym Verdim zabrakło. O warszawskich przypadkach z nieznaną nie tylko warszawiakom operą piszę w najnowszym numerze „Tygodnika Powszechnego”.

Piękna katastrofa

Naga tajemnica

No i ukazał się lutowy numer „Teatru” – „ostatni w kształcie, jaki Państwo znają”. O nadziejach i wątpliwościach na przyszłość – z wdzięcznością za wszystko, co do tej pory – pisze Katarzyna Flader-Rzeszowska w felietonie Teatr, który nadchodzi? Zmiana warty w najstarszym polskim czasopiśmie teatralnym nadeszła w symbolicznym momencie – w osiemdziesięciolecie miesięcznika. Może wkrótce wszyscy zapomną jak było – tak jak zapomnieli, skąd właściwie wzięła się strona Upiora i dlaczego Kozińska postanowiła uprawiać krytykę z offu. A może będzie lepiej niż dobrze i zapanuje ogólne zrozumienie i pojednanie. Na razie powtórzę podziękowania dla pisma, w którym znalazłam azyl w latach najtrudniejszych, i związanych z nim ludzi, którzy jedenaście lat temu przekonali mnie, żeby się nie poddawać i pozostać w zawodzie krytyka operowego. W lutowym „Teatrze” dwa moje teksty – na początek ten, który z konieczności odleżał swoje, a wiem, że niektórzy bardzo na niego czekają.

Naga tajemnica

Szlakami operomanów

Drodzy Państwo, tym razem coś lżejszego i z myślą o umileniu wszystkim urlopu. W najnowszym numerze „Tygodnika Powszechnego” kolejny „Włóczykij Kulturalny”, tym razem pod hasłem „wiosna w teatrach i operach” – a w nim szeroki wybór materiałów partnerskich i promocyjnych. Oraz mój krótki przewodnik operowy, mniej subiektywny niż zazwyczaj i nie tylko o tym, co na wiosnę. Mam nadzieję, że każdy znajdzie coś dla siebie, choćby już dziś, w oczekiwaniu na słońce i pierwsze podmuchy ciepłego wiatru. Owocnej i kwietnej lektury!

Szlakami operomanów