W świecie zamarzniętych dźwięków

Zima za oknem, zima w głowie, u niektórych zima w sercu. Pora wyruszyć w podróż zimową – albo dosłownie (harmonogram wypraw operowych w końcówce roku mam bardzo napięty), albo w przenośni, przy dźwiękach Schubertowskiego arcydzieła lub z nosem w tomiku poezji Stanisława Barańczaka. Emocje po prezentacji tych wierszy w ramach festiwalu Chopin i jego Europa też już trochę ochłodły, proponuję więc garść ogólniejszych refleksji, które ukazały się właśnie na łamach „Tygodnika Powszechnego”. Przypominam, że przygodni Czytelnicy „TP” mogą założyć konto bezpłatnie, zalogować się i korzystać za darmo z dostępu do sześciu artykułów miesięcznie.

W świecie zamarzniętych dźwięków

3 komentarze

  1. Kan

    To lubię, jest nagranie i zaraz mam mądrą recenzję niezawodnego Upiora. Uczcie się recenzenci.
    Bardzo słusznie przytoczyła Pani „Ocalone w tłumaczeniu”, bo to właśnie tłumaczy strategię translatorską autora. No, musiał tam pogwarzyć naukowo, bo przez to stał się lekturą obowiązkową na większości kierunków filologicznych. Teraz słuchacz-czytelnik, chyba taka powinna być w tym przypadku kategoria odbiorcy, rozumie, że w Seh’in Vitrine… (XXIV) to się wykłada: W uszach tkwią słuchawki, więc na sercu ma// kieszonkowe radio – znowu: tak jak ja.
    Zasłuchuję się w „Podróży zimowej”, ale właśnie w Barańczaku, bo zabawa to przednia, a do „Winterreise” mam Kozłowskiego (dobry pomysł z załączeniem tłumaczenia dosłownego), Pregardiena (w wersji Zendera i kameralnej Forgeta), Mammela z Schoonderwoerdem, Fischera-Dieskaua, itp. itd. – mniej więcej w takiej kolejności, a co – nie wolno mi? Zasłuchuję się właśnie w Barańczaku, a poza wszystkim innym w tej wersji Schuberta przeszkadza mi nasz piękny szczebrzeszyński język – i czy tylko mnie się wydaje, że znakomity bas-baryton mógłby śpiewać z lepszą dykcją?
    U Barańczaka Leporello śpiewa: „Sakramencki ten mój los…” Czyż nie urocze? Przekleństwa, to mamy eufoniczne, ale to chyba wszystkim narodom się udaje. Wzburzenie emocjonalne umuzykalnia semantykę.
    Autor „Chirurgicznej precyzji” zatem może, bo „Stanisław Barańczak s ł u c h a arcydzieł” (tytuł antologii, podkreśl. moje) ale raczej nie wyglądam naśladowców, bo o drugiego takiego będzie trudno.
    Słynny niegdyś językoznawca Kazimierz Nitsch powiesił komunikat: „Studenci, co mają zdawać egzamin, zgłoszą się…). Student podkreślił to jako błąd. Replika Nitscha: „Panno Święta, co jasnej bronisz Częstochowy… Odpowiedź studenta: „Co wolno Mickiewiczu, to nie tobie Nitschu!”
    No właśnie.
    Kan

    • Dziękuję za miłe słowa. I raz jeszcze powtórzę – cykl poezji Barańczaka powstał w specyficznym kontekście i ten kontekst należy (moim zdaniem) wziąć pod uwagę przy ewentualnych próbach interpretacji muzycznej. Tyle. Serdeczności!

    • Dobiasz

      U Barańczaka Leporello śpiewa: „Sakramencki ten mój los…” Czyż nie urocze?

      I przywołujące jedno z moich ulubionych czeskich przekleństw: „sakra!”

      A Czechy, Mozart… wiadomo ;-)

Skomentuj Kan Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *