Pęknięty dyptyk

Ponieważ Upiór dopiero wrócił z Tristana i Izoldy w Longborough i jeszcze mu się ręce trzęsą (sądząc z entuzjastycznych recenzji od Londynu po Nowy Jork, nie jemu jednemu), zaproponuje dziś tekst uwolniony do sieci z majowego numeru „Teatru”. Przede wszystkim ze względu na kubeł zimnej wody, jaki wylał pod koniec na głowę pewnego fenomenalnego debiutanta. Jakiś czas później słyszałam go na świetnym skądinąd koncercie Akademii Operowej TW-ON, prowadzonej przez Beatę Klatkę, i moje obawy niestety się potwierdziły. Apel do pedagogów i szefów teatrów operowych: dbajcie o młode talenty i rozwijajcie w nich nie tylko wolumen. Nie mamy ich w końcu tak wiele.

https://teatr-pismo.pl/5119-pekniety-dyptyk/

12 komentarzy

  1. Piotr Kamiński

    Zola mnie osobiście ani grzębi, ani zieje (sprawdziłem kilkakrotnie), ale czy naprawdę w Polsce „się” już nie czyta TAKŻE Balzaka? Boy się męczył po nic, a potem jeszcze Rogoziński? Bardzo zachęcające dla nas, tłumaczy. No, ale skoro pewna pani krytyczka teatralna, pisząca w sławnym organie i zapewne dyplomowana, określiła niedawno jedno z najsłynniejszych arcydzieł literatury europejskiej mianem „odgrzewanego przeboju”, a inna pani krytyczka teatralna zdębiała z wrażenia, że w Tartufie Moliera w Narodowym wszyscy mówią do rymu, jakby wiersze czytali – to może nie ma się czemu dziwić. Tylko łbem o ścianę.

    Barytonowi zaś przypominam, za co się w pierwszej kolejności idzie do piekła: za marnowanie darów Bożych.

  2. Krzysztof Dix

    To ja jeszcze dodam, że wspomniane przez pana Piotra Kamińskiego „Dziady” zostały w recenzji jednej z niedawnych inscenizacji utworu nazwane „smętną, przydługą ramotą”, z której dziś ostał się „dawno już przebrzmiały urok, pięknie opakowany historyczny rozkład, wzruszający i ogólnoludzki banał”.

    • Piotr Kamiński

      Piękny cytat. Znalazłem całość, Drogi Panie Krzysztofie i dech mi zaparło. Jakieś czołgi jeżdżą po naszych ogrodach. Czy ma Pan jakiś pomysł, co robić?

      • Piotr Kamiński

        Czytam jeszcze raz i mam nagły przypływ nadziei: czy się zupełnie mylę, czy może recenzent nie utwór ocenia, ale stara się opisać stosunek do niego reżysera i rezultat jego poczynań? Nie wiem.

        • Krzysztof Dix

          Ja Panie Piotrze czytałem całość kilkakrotnie, bo niejakie zdumienie mnie ogarnęło przy pierwszej lekturze. O ile w zdaniu o „ramocie” można dostrzec przewrotną ironię, o tyle fragmenty o „przebrzmiałym uroku” i przeterminowanej rewolucyjności zdają się już bezpośrednio wyrażać opinię recenzenta. Wątpliwości rozstrzygnijmy jednak na korzyść autora i przyjmijmy, że przytyki wycelowane były w spektakl (sam liczę, iż tak było w istocie).

  3. Panie Krzysztofie, Panie Piotrze, aż się zaciekawiłam i to odnalazłam. Moim zdaniem pozostałe zacytowane fragmenty też wynikają z ironicznego spojrzenia na inscenizację Zadary.

    • Piotr Kamiński

      Byłoby to pocieszające, choć w dzisiejszych czasach bezpieczniej byłoby tę ironię wytłuścić, dać w cudzysłowie, walnąć przypis, czy coś w tym rodzaju, bo niektórzy piszą gorsze rzeczy na serio… Pamiętacie ten sarkastyczny artykuł dwóch autorów o tym, że Polakowi Wagner niepotrzebny? Sam się nabrałem…

      • Pamiętamy :) Na razie złożyłam sobie obietnicę, że ironię będę stosować wyłącznie w tekstach o muzyce, bo tak całkowicie to nie mogę się powstrzymać. Skutkiem nadużywania tego niebezpiecznego narzędzia w mojej książce reporterskiej, zostałam pomówiona przez jednego z domorosłych krytyków o bycie „typowym produktem kultury korporacyjnej”, co wywołało u mnie niejaką traumę.
        A Polakowi Wagner bardzo potrzebny, choćby do szafowania wyroków, ale o tym możemy sobie podyskutować pod nowszym wpisem.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *