Casanova wenecjanin

Przed kolejnym, tym razem nieco dłuższym wyjazdem recenzenckim Upiora, proponuję Państwu tekst z pogranicza – krótki esej biograficzny o Casanovie, na marginesie baletu pod tym samym tytułem, w choreografii Graya Veredona i z muzyką innego wenecjanina, Antonia Vivaldiego. Premiera odbyła się 22 października w Teatrze Wielkim w Łodzi, w ramach tegorocznych Łódzkich Spotkań Baletowych.

***

Gdyby za miarę dokonań Casanovy przyjąć jego erotyczne podboje, wyszłoby na jaw, że w porównaniu z Don Giovannim był nieledwie impotentem. Cyniczny i mający w pogardzie wszelkie nakazy moralne rozpustnik z opery Mozarta uwiódł przecież sześćset czterdzieści dziewcząt i kobiet w Italii, dwieście trzydzieści jeden (co Leporello wylicza z podziwu godną skrupulatnością) w Niemczech, sto we Francji, dziewięćdziesiąt jeden w barbarzyńskiej Turcji, a w samej tylko Hiszpanii tysiąc trzy. A przy tym nie grymasił, brał, co mu w ręce wpadło: chłopki, służące, mieszczki, hrabianki, baronowe, markizy, księżniczki, brunetki, blondynki, staruszki siwe jak gołębice, dziewki grube i chude, piękne i brzydkie, biedne i bogate – jedynym kryterium, jakim się kierował, była płeć ofiary jego seksualnych zapędów. Tymczasem Casanova, nawet we własnych, podkoloryzowanych pamiętnikach, doliczył się raptem stu dwudziestu dwóch kochanek oraz nielicznych kochanków, z których kilku zaciągnął do łóżka przez nieporozumienie.

Kim zatem był Casanova, o którym Jacek Kaczmarski – po obejrzeniu skandalizującego filmu Felliniego – śpiewał, że miał mniszki rozpalone, wdowy stare i bogate, którym Jowisz pieścił łono, a w turniejach salonowych jego grotołaz pokonywał jurność szlachty i stangretów? Urodził się w 1725 roku w Wenecji, z rodziców, których losy też mogłyby starczyć za temat niejednej powieści awanturniczej. Gaetano, ojciec Giacoma, był aktorem i tancerzem, synem przybysza z Aragonii, który osiedlił się w Parmie na północy Włoch. Giambattista, starszy brat Gaetana, uciekł z domu i zaginął bez wieści, kiedy chłopak miał zaledwie piętnaście lat. Gaetano poszedł w jego ślady rok później, zakochawszy się bez pamięci w Giovannie Benozzi, aktorce commedia dell’arte, występującej pod zalotnym pseudonimem La Fragoletta („Truskaweczka”). Niestety, różnica wieku zrobiła swoje: Truskaweczka, starsza od Gaetana o trzydzieści pięć lat, wyszła ostatecznie za mąż za Francesca Ballettiego, jednego z najsłynniejszych w owym czasie odtwórców roli Arlekina. Niepocieszony Gaetano wyjechał do Wenecji i zatrudnił się w Teatro San Samuele, na przełomie XVII i XVIII wieku jednym z najprzedniejszych teatrów w mieście, zarządzanym przez patrycjuszowską rodzinę Grimanich. Tak się złożyło, że tuż obok miał swój warsztat pewien wenecki szewc, niejaki Girolamo Farussi, ojciec niezwykle ponętnej Zanetty.

Anton Graff, portret Casanovy, ok. 1755. Kolekcja prywatna

Role się odwróciły. Tym razem adorator był dziesięć lat starszy od swej siedemnastoletniej wybranki. Pan Girolamo i tak umarł ze zgryzoty, mimo że wraz ze swą żoną Marcią ostatecznie wyraził zgodę na ślub zakochanych – pod warunkiem, że Zanetta nigdy nie pójdzie w ślady swego małżonka.

Złamała obietnicę. Wkrótce po śmierci ojca rozpoczęła praktykę w trupie Gaetana i zaszła w ciążę. Sęk w tym, że podobno nie z mężem, tylko z Michele Grimanim, właścicielem teatru. Tak czy inaczej, Giacomo był oficjalnie najstarszym z pięciorga dzieci państwa Casanova, które ostatecznie – po przedwczesnej i podejrzanej śmierci Gaetana – przeszły wraz z wdową pod opiekę dyrektora teatru.

Giacomo okazał się ponoć najbystrzejszy z rodzeństwa. Tak bystry, że już w wieku dwunastu lat wstąpił na Uniwersytet w Padwie, aczkolwiek we wczesnym dzieciństwie nie dość, że nie zdradzał szczególnych predyspozycji intelektualnych, to wręcz uchodził za głupka. Jak stwierdził w swoich pamiętnikach, nie pamiętał nic, co działo się w jego życiu przed sierpniem 1733 roku, kiedy kolejny krwotok z nosa skłonił jego babkę Marzię do konsultacji z czarownicą na wyspie Murano nieopodal Wenecji. Ta, według słów samego Casanovy (tutaj w przekładzie Tadeusza Everta), „otworzyła skrzynię, wzięła mnie na ręce i zamknęła w skrzyni mówiąc, żebym się nie lękał, co wystarczyłoby, żeby napełnić mnie przerażeniem, gdybym nie był całkowicie ogłupiały. Siedziałem więc w kącie skrzyni, trzymając chustkę przy wciąż krwawiącym nosie, obojętny na hałas z zewnątrz. Słyszałem kolejno śpiewy, płacze, krzyki i stukanie w skrzynię. Nic mnie to nie obchodziło. Wreszcie czarownica wydobyła mnie ze skrzyni. Krew ciekła już mniej gwałtownie. Ta nadzwyczajna baba, wypieściwszy mnie na wszystkie strony, rozebrała mnie, położyła do łóżka, spaliła jakieś ziela, zebrała dym w prześcieradło, owinęła mnie nim, odmówiła zaklęcia, odwinęła prześcieradło i dała mi do zjedzenia pięć pastylek o przyjemnym smaku. Następnie natarła mi skronie maścią o słodkim zapachu, ubrała mnie i orzekła, iż krwotok powoli ustanie, o ile nikomu nie powiem, co zrobiła, aby mnie wyleczyć, w razie zaś gdybym komukolwiek wyjawił ten sekret, czeka mnie śmierć niechybna z upływu krwi”.

Casanova zachował dyskrecję. W miesiąc nauczył się czytać, a osiem lat później uzyskał stopień doktora obojga praw na podstawie dysertacji O testamentach oraz Czy Hebrajczycy mogą budować nowe synagogi. Zanim jednak rozpoczął karierę akademicką, zdążył rozkochać w sobie siostrzyczkę młodego księdza Gozziego, dokąd babka oddała go na wychowanie: niejaką Bettinę, pannę ładną, wesołą i pilnie czytującą romanse, która prócz pierwszej lekcji platonicznej miłości obdarzyła go także ospą, po której młodemu Casanovie została nie tylko zadra w sercu, lecz i dzioby na twarzy. Dziewictwo stracił jednak dopiero w wieku lat siedemnastu, za sprawą dalekich krewniaczek dyrektora Grimaniego, sióstr Nanette i Marton Savorgnan, młodszych od Casanovy odpowiednio o cztery lata i rok, z którymi wylądował w łóżku w towarzystwie dwóch butelek wina, obfitości wędzonych mięs, chleba oraz parmezanu, po czym spędził noc na „rozlicznych potyczkach miłosnych”, które ostatecznie go przekonały, że jest stworzony dla płci przeciwnej. Siostry nie oponowały. Ich radosny trójkąt przetrwał długie lata.

Donald Sutherland jako Casanova. Kadr z filmu Federica Felliniego (1976)

Stereotypowy wizerunek Casanovy-uwodziciela zawdzięczamy przede wszystkim jemu samemu, a ściślej jego pamiętnikom, które zaczął spisywać w słusznym już wieku sześćdziesięciu pięciu lat. Trudno orzec, czy Casanova był naprawdę przystojny: z pewnością był bardzo wysoki jak na tę epokę, mierzył bowiem prawie metr dziewięćdziesiąt wzrostu, miał atletyczną budowę, cerę mocno śniadą, wysokie czoło, wyraziste, by nie rzec wyłupiaste oczy i niepohamowany temperament. Jeśli wierzyć świadectwom jego współczesnych, za najbardziej seksowny element jego fizjonomii uchodził nos: wąski i długi, wyrzeźbiony pięknie jak u greckiego posągu, co zgodnie z ówczesnymi przekonaniami świadczyło nie tylko o jego męskiej potencji, ale też wyrafinowanym guście i rozległych zainteresowaniach.

Abstrahując bowiem od rozlicznych podbojów, Casanova pracował na swą reputację typowym dla swoich czasów awanturnictwem, a także skłonnością do niewybrednych żartów, które z pewnością przeszłyby niezauważone, gdyby nie jego nieprzeciętna inteligencja i talent literacki. Z seminarium duchownego w Padwie wyleciał za erotyczne igraszki ze współbraćmi, przede wszystkim jednak za szulerskie długi, przez które po raz pierwszy i nie ostatni w życiu wylądował w więzieniu. Służby u pewnego biskupa odmówił, niezadowolony z proponowanych mu warunków lokalowych i finansowych. Podczas pierwszego spotkania z papieżem Benedyktem XIV zapytał, czy w razie czego może liczyć na dyspensę od czytania zakazanych ksiąg, z drugiej zaś strony – zwolnienie od jedzenia ryb, które jego zdaniem przyprawiały go o zapalenie  spojówek. Próbował kariery wojskowej na Korfu, ale przegrał cały żołd w faraona. Nie bacząc na dotychczasowe niepowodzenia, w wieku dwudziestu jeden lat postanowił zostać zawodowym hazardzistą, straciwszy jednak fortunę, wrócił do gry na skrzypcach w ojcowskim teatrze w Wenecji. Mniej więcej w tym czasie zaskarbił sobie dożywotni patronat patrycjusza z rodu Bragadinów, któremu uratował życie po nieudanej interwencji medyków, kiedy wielmoża doznał wylewu na weneckiej gondoli, w drodze powrotnej z weselnego przyjęcia.

W 1749 roku poznał prawdziwą miłość swojego życia: tajemniczą Henriettę, jedyną kobietę, której pozwalał śmiać się z siebie i grać w erotyczną grę na warunkach narzuconych przez drugą stronę. Ona ten romans zaczęła, on jej pozwolił ten związek zakończyć. On pisał później: „ci, którzy sądzą, że kobieta nie wystarczy, by uszczęśliwiać mężczyznę przez wszystkie dwadzieścia cztery godziny doby, nigdy nie posiadali żadnej Henrietty”. Do dziś nie wiadomo, kim była. Jedni wskazują na Jeannę Marie d’Albert de Saint-Hippolyte, damę w słusznym wieku trzydziestu jeden lat, która po nieszczęśliwym małżeństwie rozwiodła się z mężem. Inni mówią o Anne-Henriette de Bourbon, jednej z córek Ludwika XV. Jeszcze inni są zdania, że chodziło o jej siostrę, Adélaïdę de Gueidan, urodzoną ze wstydliwego związku w klasztorze. Jakkolwiek bądź, Henrietta skończyła ten romans na dobre i nie przyznała się do znajomości z Casanovą nawet wówczas, kiedy jej dawny kochanek wdał się przez przypadek we flirt z jej pokojówką.

Wkrótce potem Casanova został wolnomularzem. Dalsze jego losy, umiejętnie motane przez samego zainteresowanego, wciąż nie dają nam odpowiedzi na pytanie, czy był agentem masonerii, czy wręcz przeciwnie, szpiegował na usługach zakonu jezuitów. W 1755 roku znów został aresztowany, tym razem przez Inquisitori di Stato, za uprawianie czarów, i osadzony na pięć lat I Piombi, lochach pod ołowianym dachem Pałacu Dożów, w celi ciemnej i tak niskiej, że nie mógł się w niej swobodnie wyprostować. Spędził tam ponad rok. Być może uciekłby wcześniej, gdyby zaprzyjaźnieni patrycjusze nie zmusili inkwizycji państwowej do przeniesienia go w przestronniejsze miejsce, gdzie mógł swobodnie korzystać z książek. Tam Casanova nawiązał kontakt z pensjonariuszem sąsiedniej celi, księdzem Marinem Balbim, wymieniając z nim listy pisane paznokciem umoczonym w soku z morwy. W nocy z 31 października na 1 listopada 1756 roku obydwaj zbiegli z więzienia przez dziurę w dachu.

Po ucieczce z I Piombi Casanova przedostał się wpierw do Niemiec, potem zaś do Paryża, gdzie znów dorobił się fortuny, korzystając ze swych niezwykłych umiejętności na loterii państwowej. Od tamtej pory podróżował niestrudzenie, kolejno wysprzedając obligacje skarbu francuskiego, zakładając fabrykę jedwabiu, przegrywając po pijaku majątek w faraona, przez krótki czas rozważając spędzenie reszty życia w szwajcarskim klasztorze, dyskutując z Wolterem o filozofii i literaturze, wkupując się w łaski papieża Klemensa XIII, zwodząc markizę d’Urfé, której obiecał, że odrodzi się w ciele chłopca, łapiąc rzeżączkę od prostytutki i bezskutecznie doradzając carycy Katarzynie II, żeby przeszła z kalendarza juliańskiego na gregoriański.

Johann Berka, rycina z wizerunkiem 63-letniego Casanovy zamieszczona na frontyspisie jego powieści fantastycznej Ikosameron, Praga, 1788

Z Petersburga zjechał do Warszawy, gdzie doznał gorzkiego rozczarowania urodą polskich niewiast, ciężko ranił w pojedynku na pistolety Franciszka Ksawerego Branickiego, z którym posprzeczał się o włoską tancerkę Teresę Casaci, ukrył się przed jego zwolennikami w klasztorze ojców reformatów przy Senatorskiej, po czym zbiegł z Polski – wpierw do Prus, potem do Wiednia, później zaś do Hiszpanii, gdzie w Barcelonie znów wylądował na krótko w więzieniu, tym razem z powodu domniemanego romansu z kochanką wicekróla. Opuścił Półwysep Iberyjski z własnej woli. Powoli zaczął się statkować: coraz więcej pisał, unikał podejrzanych koneksji, w 1774 roku powrócił do rodzinnej Wenecji. Długo nie zagrzał tam miejsca: ukończywszy przekład Iliady Homera na miejscowy dialekt, znów ruszył w podróż po Europie. Jego sława i chwała przygasły. Zaczęły się drwiny: z jego miłosnych podbojów, śmiesznych fryzur i staroświeckich manier. Ostatnie kilkanaście lat życia spędził jako bibliotekarz hrabiego Karla von Waldsteina na zamku w dzisiejszym Duchcovie w kraju usteckim w Czechach. Podczas któregoś z wypadów do Pragi zawarł ponoć znajomość z Mozartem i Lorenzem Da Ponte, udzielając obydwu bezcennych porad, jak uwiarygodnić postać „ukaranego rozpustnika” w ich wspólnej operze o Don Giovannim. Zmarł w 1798 roku i został pogrzebany gdzieś na cmentarzu w Duchcovie, do dziś jednak nie znamy miejsca jego pochówku.

Rozpanoszył się w naszej zbiorowej wyobraźni jako synonim drapieżnego uwodziciela. A przecież był także teologiem, filozofem, domorosłym matematykiem, alchemikiem, poetą, tłumaczem, pisarzem i przedsiębiorcą. Z drugiej zaś strony – mitomanem, narcyzem i fantastą. Dołożył wszelkich starań, by prawdy o nim nie udało się nigdy dociec. Wszystkie współbrzmienia jego życia wędrowały w przestrzeni jak u Kaczmarskiego: „Od pokory akord do potęgi, od szaleństwa akord do geniuszu, od ogromnych miechów instrumentu do ogromnych architektur duszy”.

One Comment

  1. małyjanio

    Casanova był prekariuszem, niestrudzenie przemierzającym Europę w poszukiwaniu stałego zatrudnienia z zabezpieczeniem emerytalnym. Te wszystkie kochanki to tylko przy okazji ;)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *