Grand seigneur

Już się udało nadrobić zaległości. W tym roku czekają mnie jeszcze co najmniej trzy wyprawy, do Szwajcarii, Czech i Szkocji, które – mam nadzieję – zrelacjonuję Państwu niezwłocznie. Tymczasem znów wrócę do cyklu Zapomnianych Głosów, prezentując sylwetkę drugiego z wielkich braci Reszków – Edwarda. Tekst powstał we współpracy z portalem culture.pl i znajdą go Państwo pod tym linkiem:

Grand seigneur

Pięść: jedna tragedia

Z radością anonsuję październikowe wydanie „Teatru”, za kilka dni dostępne w księgarniach, a już teraz – w znacznej części – na stronie internetowej miesięcznika. W numerze między innymi omówienie corocznej ankiety krytyków „Najlepszy, najlepsza, najlepsi”; relacja Tomasza Domagały z Festiwalu w Awinionie; teksty Łukasza Rudzińskiego i Jana Karowa wokół Festiwalu Szekspirowskiego w Gdańsku; oraz recenzja Magdaleny Popiel z książki Marii Prussak Brzmienia Wyspiańskiego. A także moje stanowisko w sprawie pewnego skandalu w świecie muzycznym – ujęte w formie felietonu z cyklu „W kwarantannie”. Dużo do czytania na początek sezonu – zapraszamy.

Pięść: jedna tragedia

Tristan niezrównany

Lada chwila reportaż z Oslo w poszerzonej wersji angielskiej, za kilka dni recenzja z ostatnich dni tegorocznego festiwalu Bayreuth Baroque, a tymczasem ogłaszam wielki powrót do zaniedbanego Atlasu Zapomnianych Głosów. W najnowszym odcinku, przygotowanym we współpracy z portalem Culture.pl, po raz pierwszy kreślę sylwetkę polskiego śpiewaka. Ale za to jakiego! I będzie tych portretów więcej. Zapraszam do lektury.

Tristan niezrównany

Teatr jednego aktora

Za kilka dni trafi do sprzedaży wrześniowy numer „Teatru”, a w nim między innymi ogłoszenie laureatów nagród miesięcznika oraz recenzja Jacka Kopcińskiego z Pewnego długiego dnia na podstawie Long Day’s Journey into Night Eugene’a O’Neilla, na scenie Starego Teatru, w adaptacji i reżyserii Luka Percevala, z muzyką Wojciecha Blecharza. Spektaklu, w którym rolę Jamesa Tyrone’a zagrał Roman Gancarczyk i otrzymał za nią tegoroczną Nagrodę im. Aleksandra Zelwerowicza dla najlepszego aktora w sezonie 2022/2023. Dobrze się złożyło, że mój tekst o warszawskim Peterze Grimesie ukazał się w tym samym numerze – bo w TW-ON pod pewnymi względami działy się podobne rzeczy jak w Krakowie. Tekst właściwie nie jest recenzją: raczej esejem, wprowadzającym czytelników we wciąż w Polsce nieznane aspekty tego arcydzieła. O wykonawcach – poza jednym wyjątkiem – nie piszę, wspomnę więc tutaj, że kilkoro solistów sprawiło się nad podziw dobrze: przejmującą postać Balstrode’a stworzył Krzysztof Szumański, pod każdym względem znakomicie wypadł Aleksander Kunach w partii Horace’a Adamsa, świetne wrażenie wywarli Lukas Jakobski w roli Hobsona i Jadwiga Postrożna jako Pani Sedley, wzruszyła mnie nawet Cornelia Beskow, nie w pełni jeszcze gotowa do partii Ellen Orford. W przeciwieństwie do większości moich kolegów po fachu byłam jednak rozczarowana ogólnym poziomem muzycznym spektaklu. Twórczością Brittena pasjonuje się w Polsce garstka ludzi: ci zaś nawykli do chórów wyśpiewujących każde słowo z pasją i przejęciem, do orkiestr zatracających się w partyturze bez reszty, do dyrygentów, którzy poświęcili lata, by przejrzeć utwór na wskroś i osadzić go w odpowiednim kontekście. Co można było wybaczyć przy okazji Billy’ego Budda, teraz już nie uchodzi. Polscy operomani coraz intensywniej jeżdżą po świecie i zaczynają słyszeć różnice.

Teatr jednego aktora

Jest, gdzie było

Tym razem się zagapiłam. Wydawało mi się, że tekst o płonących i odradzających się z popiołów teatrach weneckich – oraz o innych sekretach tych niezwykłych miejsc – ukaże się dopiero dziś, tymczasem poszedł w poprzednim numerze „Tygodnika Powszechnego”. Kto czytał, ten wie. Kto się zagapił podobnie jak ja, wciąż ma szansę nadrobić zaległości, zaglądając na stronę internetową czasopisma. Świat nadal płonie, a ja ciągle mam nadzieję, że znów się odrodzi niczym Feniks. Oby za naszego życia i naszej pamięci. Zapraszam do lektury.

Jest, gdzie było

Wszystkie drogi do Werony

I jeszcze jeden tekst „ogórkowy” – z najnowszego numeru „Tygodnika Powszechnego”. W Weronie nas jeszcze nie było, ale Upiór postanowił choć trochę przybliżyć Czytelnikom historię rzymskiego amfiteatru i festiwalu Arena di Verona, który właśnie odbywa się po raz setny: z obfitym udziałem polskich śpiewaków. W przyszłym tygodniu recenzja z Drezna i Monachium, w dalszej kolejności Tristan z Bayreuth, w minionym sezonie zaplanowany jako zapchajdziura w razie kłopotów logistycznych z nowym Ringiem, w tym roku schodzący ze sceny Festspielhausu po dwóch zaledwie przedstawieniach. Szkoda, ale o tym później. Na razie zapraszam do lektury całego numeru „TP”.

Wszystkie drogi do Werony

Zobaczyć Wenecję i odżyć

Podwójny, wakacyjny numer miesięcznika „Teatr” ukazał się już w wersji papierowej, a w nim między innymi obszerny wybór opowieści o starości (w tym rozmowa Henryka Mazurkiewicza z Weroniką Szczawińską, reżyserką Trąbki do słuchania na motywach książki Leonory Carrington we Wrocławskim Teatrze Współczesnym); wspomnienie Barbary Osterloff o Macieju Prusie; oraz recenzja Słownika tańca współczesnego pod redakcją Małgorzaty Leyko i Joanny Szymajdy – pióra Marcina Miętusa. A także mój felieton, w którym raz jeszcze wracam pamięcią do wiosennej Wenecji. Zapraszamy do lektury.

Zobaczyć Wenecję i odżyć

Tak po ludzku w operze

Najnowszy numer „Raptularza” e-teatru jest poświęcony w całości Maciejowi Prusowi, który – jak słusznie podkreślają redaktorzy wydania – był po wielekroć „człowiekiem historycznym”. Od śmierci reżysera minęły już ponad dwa miesiące. W „Raptularzu” wspomnienie młodszego brata, prof. Jana Kubika; bardzo osobisty felietion Dominiki Kluźniak; refleksje Mariusza Bonaszewskiego w rozmowie z Michałem Smolisem; oraz dwa niepublikowane wywiady z Maciejem Prusem, pierwszy przeprowadzony w 2009 roku przez Michała Smolisa, drugi, o dziesięć lat późniejszy, zainicjowany przez Marylę Zielińską. A także mój esej o dorobku reżyserskim Prusa w operze. Czytajmy i pamiętajmy.

Tak po ludzku w operze