Dawno, dawno temu ludzie wierzyli, że 13 grudnia przypada najkrótszy dzień w roku i słońce rodzi się na nowo. Potem się okazało, że zmienny czas przesilenia zimowego przypada jednak bliżej Wigilii. Być może stąd wziął się grudniowy obyczaj przepowiadania pogody na rok następny: „Dni dwanaście od Łucyi policz sobie do Wiliji, patrz na słonko i na gwiazdy, a przepowiesz miesiąc każdy”. Łucja znaczy tyle co światło. Święta Łucja z Syrakuz niesie światło ociemniałym i tym, którzy bez światła obejść się nie mogą. W tym trudnym, ciemnym roku łakniemy go bardziej niż kiedykolwiek. Życzę więc Państwu iskry nadziei, blasku szczęścia i jasności umysłu. Ta ostatnia przyda nam się, by odróżnić prawdę od kłamstwa, hucpę od prawdziwej sztuki, tony czyste od fałszywych, nie tylko w muzyce. Dziękuję za kolejny wspólny rok. Jutro Wigilia, dnia już przybywa. Spędźcie ten czas spokojnie. Trzeba nabrać sił przed kolejną podróżą w nieznane.
alfath
Rzekłbym, że na odwrót. Odkąd Cezar ustanowił 25 grudnia dniem przesilenia zimowego – wówczas mniej więcej zgodnie z rzeczywistością – ludzie wierzyli, że tak właśnie jest lub przynajmniej być powinno. Tymczasem kalendarz juliański stopniowo rozjeżdżał się z astronomicznym i konieczna stała się reforma. Kiedy Szwecja w 1753 roku przyjmowała kalendarz gregoriański, nowy 24 grudnia (ponownie blisko daty przesilenia) odpowiadał staremu 13 grudnia. Tak się składa, że niewiele później w źródłach pojawia się pierwsza wzmianka o obchodach dnia św. Łucji w szwedzkim stylu. Być może w ten sposób doszło do skojarzenia dnia świętej z umowną najkrótszą nocą w roku. Zwyczaj upowszechnił się zresztą dopiero na przełomie XIX i XX wieku, jest więc tak naprawdę nową świecką tradycją par excellence. ;)
Dziękując za kolejny rok lektury tego znakomitego bloga, składam Pani najserdeczniejsze życzenia rozświetlonych wiarą i nadzieją świąt Bożego Narodzenia oraz wszelkiej pomyślności w nadchodzącym roku.
Dorota Kozińska
Panie, ja nie ze światłych i świeckich Skandynawów, tylko na wpół pogańskich galicyjskich chłopów, a może i z galicyjskich czarownic, przed którymi chłopi na świętej Łucji chałupy okadzali! Zdecydowanie wcześniej niż na przełomie XIX i XX wieku, więc teraz moja kolej rzec, że na odwrót :) A co do kalendarzy – no ba!, jak mawiał mój dziadek. Uwielbiam się z Panem przekomarzać, myślę, że Czytelnicy też mają uciechę z naszego marudzenia.
Bardzo dziękuję za cierpliwość, lojalność i jasne słowa. Życzenia odwzajemniam z całego serca i już idę krzesać (tę iskrę nadziei, ma się rozumieć).