Trzy funty lnu

Praktyka zen jest tak odległa od codziennych wyobrażeń Europejczyków, że czasem trudno nawet zdefiniować jej poszczególne elementy. Taki na przykład koan wcale nie jest „opowiastką opartą na paradoksie lub zawierającą jakieś szokujące stwierdzenie”. Koan sam w sobie jest metodą, szczególnym ćwiczeniem umysłu, paradoksem, który ma nas wyzwolić od uporczywych schematów myślowych. Jeden z najsłynniejszych sprowadza się do krótkiej i z pozoru absurdalnej wymiany zdań między uczniem a mistrzem. Uczeń pyta: „czym jest Budda?”. Mistrz odpowiada: „trzy funty lnu”. Rozwiązanie tej zagadki jest boleśnie proste: mistrz właśnie rozważał len. Skupiony na własnej pracy, nie mógł udzielić innej odpowiedzi. Jego myśl odzwierciedliła teraźniejszą rzeczywistość. Odważam len. Robię to, co właściwe. Budda jest moją czynnością.

Po co o tym piszę? Żeby przybliżyć Państwu metodę na ten straszny świat. Nasz przydługi europejski koan można sprowadzić do słów Wojciecha Młynarskiego. Róbmy swoje. „Bo dopóki nam się chce, drobiazgów parę się uchowa: kultura, sztuka, wolność słowa, dlatego róbmy swoje. Może to coś da?” Na abstrakcyjne pytanie „czym jest Budda?”, odpowiem jak zawsze. Operą. Zapomnianym głosem. Mądrym spektaklem. Teatralną katastrofą. Dzieckiem na granicy. Skrzywdzoną kobietą. Bezsensowną śmiercią. Zawiedzioną nadzieją na przyszłość.

A czasem też niespodziewanym w listopadzie światłem. Samotnym liściem na uśpionym drzewie. Kilkoma dniami spędzonymi w towarzystwie dobrych ludzi, dzięki którym znów nabrałam sił, żeby dalej Państwu pisać o tym, co trudne, brzydkie, piękne i podłe. Nie ma innej rzeczywistości. Swoją zatrzymałam w kilku zdjęciach, których tym razem nie opiszę. Za kilka dni znów pojawi się tu coś nowego. I może znów coś da. Róbmy swoje. Ważmy len. Innego świata nie będzie.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *