Dziś nie będzie dla Państwa słów otuchy, bo sił mi zabrakło. Coraz mocniej się obawiam, że w kraju niepotrzebnych lutni pozostanie nam „jedno płakać smutnie”. Trzeba teraz żyć mądrze i rozważnie, nie próbując pojąć tego, co i tak niepojęte. Trochę o tym jest mój szkic o Fideliu dla „Tygodnika Powszechnego”: o operze, która przez dwieście lat z okładem diametralnie zmieniła swój pierwotny wydźwięk. Tym razem trochę więcej o historii, a trochę mniej o muzyce – ale wszystko na marginesie najnowszej premiery w TW-ON, której największym (i chyba niedocenionym) bohaterem jest dla mnie Lothar Koenigs, odpowiedzialny za stronę muzyczną spektaklu. Przypominam o możliwości bezpłatnego dostępu do artykułu w ramach miesięcznego limitu.