Drodzy moi: nie będę się powtarzać w deklaracjach i oświadczeniach. Pójdę swoją własną, pozytywistyczną drogą – objaśniając, przypominając, tłumacząc – żebyśmy wszyscy mieli co zbierać i do czego wracać, kiedy koszmar się skończy. Wspomnienie tego koncertu, przynajmniej moim zdaniem, dobrze się wpisuje w obecną rzeczywistość. Kiedyś już pisałam o wybranych częściach Mojej ojczyzny Smetany: w tym eseju krótki opis całości wraz z tłem historycznym. Orkiestrą NOSPR 29 października ubiegłego roku dyrygował Pinchas Steinberg.
***
Była to bardzo długa wiosna. Zaczęła się w lutym 1848 roku – od przypadkowej kuli wystrzelonej podczas jednej z demonstracji na ulicach Paryża. Tłum wyszedł na ulice w imię obrony praw robotników i zmiany dotychczasowej ordynacji wyborczej. Kiedy padł strzał, wojsko otworzyło ogień do manifestantów. Zaczęła się rewolucja lutowa, która pociągnęła za sobą półtoraroczną lawinę zrywów w całej Europie, nazwaną później Wiosną Ludów. Ogniska gniewu rozpalały się także w różnych częściach Cesarstwa Austriackiego. W pierwszych dniach czerwca 1848, zanim jeszcze doszło do starć ulicznych w Pradze, otwarto obrady Zjazdu Słowiańskiego – na wełtawskiej „Wyspie Farbiarzy”, a ściślej w pałacu Žofín, nazwanym na cześć arcyksiężny Zofii, matki cesarza Franciszka Józefa. Na czele spotkania reprezentantów stanęli dwaj zwolennicy austroslawizmu: kurator lwowskiego Ossolineum Jerzy Henryk Lubomirski oraz František Palacký, ojciec czeskiej historiografii i jeden z najwybitniejszych przedstawicieli czeskiego odrodzenia narodowego. Zjazd skończył się przedwcześnie z powodu wybuchu powstania. Uczestnikom wydano polecenie natychmiastowego opuszczenia miasta. Lubomirskiego aresztowano.
Jerzy Henryk Lubomirski. Litografia Josefa Kriehubera na podstawie dagerotypu z 1847 roku. Ze zbiorów Albertiny w Wiedniu
Od tamtej pory, wciąż jeszcze nieoficjalnie, wysepkę zaczęto nazywać Slovanským ostrovem, czyli Wyspą Słowiańską. Zbudowany dziesięć lat przed Zjazdem pałac Žofín przeistoczył się z miejsca wytwornych rozrywek i spotkań towarzyskich w prężny ośrodek kultury i kuźnię czeskiej tożsamości narodowej. Szczególną popularnością cieszyły się koncerty: występowali tu między innymi Liszt, Berlioz, Czajkowski i Wagner. W 1878 roku zorganizowano w Žofínie pierwszy monograficzny koncert utworów Dvořáka. Prawykonanie całości cyklu Má vlast Bedřicha Smetany, które odbyło się 5 listopada 1882 roku, pod batutą zaprzyjaźnionego z kompozytorem Adolfa Čecha, przerodziło się w huczną manifestację czeskiego patriotyzmu.
Kompozycja ma jednak dłuższą historię: poszczególne części powstawały w sumie pięć lat, między 1874 a 1879 rokiem, i każda z nich miała oddzielną premierę. W sześciu członach Mojej ojczyzny Smetana połączył charakterystyczną dla jego późnej twórczości „czeskość” z estetyką Lisztowskich poematów symfonicznych i Wagnerowską techniką motywów przewodnich – po to, by opowiedzieć muzyką o kraju, który coraz śmielej torował sobie drogę do utraconej niepodległości. Przedstawił jego legendy, historię i krajobrazy: prastary Wyszehrad, królewską Wełtawę, nieulękłą wojowniczkę Šárkę, czeskie łąki i gaje, miasto Tabor i śpiących we wnętrzu pobliskiej góry Blaník rycerzy świętego Wacława. Tylko pierwszy z poematów udało mu się dokończyć przed wystąpieniem objawów postępującej i nieodwracalnej głuchoty. Pracując nad Wełtawą cierpiał już na nieznośne bóle głowy i szumy w uszach, które próbował uśmierzyć długimi spacerami nad rzeką. Chłonął piękno pejzażu, odpędzał natrętne myśli i komponował w marszu. Być może dlatego druga część cyklu wciąż pozostaje jednym z najbardziej sugestywnych przykładów malarstwa dźwiękowego, pokrywającym się co do joty z opisem samego Smetany. To istotnie muzyczny obraz rzeki „począwszy od dwóch małych źródełek, Zimnej i Ciepłej Wełtawy, aż do połączenia obydwu w jeden nurt: poprzez lasy i łąki, przez krainy, gdzie odbywa się chłopskie wesele i taniec rusałek w blasku księżyca. Na pobliskich skałach wznoszą się zamki, pałace i ruiny dawnych budowli. Rzeka wije się przez Świętojańskie Wodospady, potem rozlewa się coraz szerzej, dociera do Pragi, przepływa obok Wyszehradu, po czym niknie w oddali, kończąc swój bieg w nurtach Łaby”.
Tuż przed wybuchem rozruchów w Pradze: msza w Zielone Świątki 12 czerwca 1848 roku na Końskim Targu (obecnie Plac Wacława)
Podobnie jak Wełtawa łączy się w całość z poprzedzającym ją Wyszehradem, tak dwie ostatnie części cyklu, Tábor i Blaník, układają się w spójną narrację o przebudzeniu, potrzebie reformy i nadziei na ostateczne zwycięstwo. Miasto Hradiště przemianowali na Tábor husyci, którzy przybyli tam po ucieczce z Pragi w 1420 roku i do końca wojen husyckich głosili hasła gruntownej reorganizacji stosunków społecznych. Ich apele nie straciły na aktualności. Gdyby podczas walki o słuszną sprawę ojczyzna znalazła się w potrzebie, przyjdą jej w sukurs blaniccy rycerze pod wodzą świętego Wacława: góra się otworzy, konni ruszą do boju i wesprą spragnionych niepodległości Czechów. Spośród całego cyklu tylko Z czeskich łąk i gajów nie opowiada żadnej historii. Trzecia część, Šárka, nawiązuje do legendy o czeskiej Amazonce, przybocznej Vlasty, której udało się zaprowadzić na tych ziemiach krótkotrwałe rządy kobiecej ręki.
Najsłynniejszy motyw muzyczny pojawia się we wspomnianej już Wełtawie – pobrzmiewa w nim echo dziecięcej piosenki Kočka leze dírou, która dotarła do Czech okrężną drogą, prowadzącą wstecz aż do szesnastowiecznego włoskiego madrygału La Mantovana. Z tego samego źródła wywodzi się flamandzka pieśń Ik zag Cecilia komen, szkocka My mistress is prettie, tradycyjna szwedzka piosenka Ack Värmeland, du skona i rumuńska przyśpiewka Carul cu boi, która z kolei dała początek hymnowi Izraela Hatikwa i polskiej pieśni powstańczej Pod Krakowem czarna rola. Nie sposób przewidzieć, w jaką stronę potoczyłyby się obrady Zjazdu Słowiańskiego w 1848 roku, gdyby nie przerwały ich rozruchy na ulicach Pragi. Dyskusje były ponoć żarliwe, droga do porozumienia daleka i wyboista. Wprawdzie 8 czerwca zaproponowano utworzenie federacji Słowian, a uczestnicy spotkania jeszcze tego samego dnia ogłosili Manifest do Ludów Europy, a w nim deklarację, że „my Słowianie potępiamy i odpychamy z wzgardą wszelką władzę przemocy, która obok prawa osobną jeszcze chce zachować wolę swą i utrzymać; odrzucamy wszelkie przywileje, wszelkie majątków prawa i tytuły, nie mniej wszelkie polityczne różnice stanów, a domagamy się natomiast bezwarunkowej równości w obliczu prawa; żądamy równego wymiaru praw i powinności dla każdego; gdziekolwiek wśród milionów choćby jeden tylko rodził się niewolnikiem, tam niemasz jeszcze prawdziwej wolności. Tak więc — Wolność, Równość i Braterstwo wszystkich członków politycznego społeczeństwa, jako przed lat tysiącem, tak i po dziś dzień są znowu hasłem naszem”. Hasła delegatów na praski Zjazd pozostały jednak w sferze utopii.
W pałacu Žofín wykiełkowało jednak ziarenko bardziej realistycznej idei: lokalnej wolności, miejscowego braterstwa, podstawowej równości. Czescy uczeni, pisarze i ludzie sztuki mozolnie kładli fundamenty pod odrodzenie niewielkiego narodu, zjednoczonego wspólnotą znajomego pejzażu, oswojonej kultury i bliskiej sercu historii. Smetana położył w tym dziele niemałą zasługę, komponując swoje ostatnie arcydzieło – wykonane po raz pierwszy w miejscu, które w oczach jego rodaków urosło do rangi symbolu. I mimochodem zjednoczył cały świat, który w motywach Mojej ojczyzny potrafi wychwycić echa własnych hymnów, pieśni i dziecięcych rymowanek. Wyrosłych z jednego pnia, jako przed lat tysiącem.