Scripta manent. Cykl moich felietonów W kwarantannie powstał z myślą o artystach i miłośnikach opery odciętych od żywego teatru przez pandemię – żeby podsunąć im pomysły, jak przetrwać ten czas, nie rezygnując z muzycznych doznań, i skłonić do refleksji, jak ten świat zmienić, kiedy zaraza odpuści. Okrutnym zrządzeniem losu przyszło mi teraz pisać o wojnie. Teksty, publikowane mniej więcej w miesiąc od czasu ich powstania, w szczegółach tracą na aktualności, być może nawet szybciej niż felietony „kowidowe”. Sedno jednak pozostaje – co odnotowuję sobie na pociechę i zachodnim kolegom po fachu ku przestrodze. Bo nie upłynął jeszcze miesiąc od fali entuzjazmu, jaka przetoczyła się w mediach branżowych po decyzji Bogdana Roščicia, że wiedeńska Staatsoper będzie grać „ponad podziałami”. Jak się właśnie okazało, był to jedynie wytrych do tylnych drzwi, którymi dyrektor zamierza wpuścić do swojego teatru nie tylko Annę Netrebko, ale też innych muzyków popierających inwazję na Ukrainę bądź finansowanych przez obecny reżim w Rosji. Kiedy krzyczeć, jak nie teraz? Milczenie przestało być złotem.