Gdybym nie siedziała dziś do czwartej rano nad recenzją z Simona Boccanegry, zapewne wreszcie napisałabym słów kilka o wiedeńskim przedstawieniu Palestriny Pfitznera – czyli tekst, z którym noszę się od dawna i który nie będzie recenzją w ścisłym znaczeniu słowa, bo był to mój jedyny w ubiegłym roku wyjazd podjęty dla czystej przyjemności. Nie napisałam, więc postanowiłam uczcić siedemdziesiąte urodziny Simone’a Rattle’a i… znalazłam w czeluściach komputera obszerny artykuł na jego temat sprzed lat kilkunastu, powstały nie pamiętam już z jakiej okazji ani na czyje zamówienie. I za nic nie mogę sobie przypomnieć. Tracąc zatem nadzieję, że dożyję siedemdziesiątki w równie dobrej formie jak Maestro, życzę Państwu przyjemnej lektury.
***
Choć Berlin leży zaledwie siedemdziesiąt kilometrów od granicy z Polską, przeciętny meloman musi się sporo natrudzić, żeby wysłuchać koncertu Berliner Philharmoniker (BPO) pod batutą ich obecnego dyrektora artystycznego, Sir Simona Rattle’a. Bilety znikają z kas z półrocznym wyprzedzeniem, więc zapalonym miłośnikom nie pozostaje nic innego, jak wsiąść w pociąg, pojawić się odpowiednio wcześniej pod słynnym modernistycznym gmachem projektu Hansa Scharouna na skraju Tiergarten, stanąć posłusznie w kolejce innych melomanów – najlepiej od razu z tabliczką „Suche Karten” – i czekać. Może tym razem się uda. W 2008 roku tutejszy zespół uplasował się na drugim miejscu rankingu najlepszych orkiestr na świecie, zorganizowanym przez magazyn brytyjski „Gramophone”. Wyżej oceniono tylko Koninklijk Concertgebouworkest z Amsterdamu. Dwa lata wcześniej, w 2006 roku, berlińczycy wspięli się na trzecią pozycję w podobnym rankingu orkiestr europejskich. Wszystko to za kadencji Rattle’a, którego już w 1999 roku wybrano głosami muzyków i wyznaczono na następcę Claudia Abbado. 7 września 2002 roku świeżo mianowany dyrektor Sir Simon Rattle poprowadził Asyla Thomasa Adèsa i V Symfonię Mahlera, otwierając nową kartę w historii BPO, powstałej równo sto dwadzieścia lat wcześniej, bo w 1882 roku. Być może warto w tym miejscu dodać, że powstałej na złość – tak zwana Frühere Bilsesche Kapelle, czyli „Była Kapela Bilsego”, zrejterowała spod batuty Benjamina Bilsego w proteście przeciwko decyzji maestra, który oznajmił, że na koncert do Warszawy orkiestra pojedzie pociągiem, ale w wagonach czwartej klasy. Rogate dusze weszły w skład zespołu, który jeszcze u schyłku XIX wieku zyskał światową renomę, dzięki wybitnemu kierownictwu Hansa von Bülowa. Berlińczycy przechodzili burzliwe koleje losu – włącznie ze śmiercią tużpowojennego szefa, Rosjanina Leo Borcharda, który zginął przez pomyłkę, w sierpniu 1945 roku, od kuli amerykańskiego żołnierza – nigdy jednak nie grali pod ręką przeciętniaka. Nikisch, Furtwängler, Celibidache, Karajan i Abbado prowadzili zespół od triumfu do triumfu, czasem tylko przyćmionego niejasną sytuacją polityczną bądź finansową. Kim jest Simon Rattle, w chwili objęcia orkiestry dyrygent stosunkowo młody, który wydobył ją z zapaści budżetowej po zjednoczeniu Berlina i dźwignął na absolutne wyżyny sztuki wykonawczej?
Przyszedł na świat 19 stycznia 1955 roku w Liverpoolu, w rodzinie podporucznika Ochotniczej Rezerwy Królewskiej Marynarki Wojennej. Ani profesja ojca, ani miejsce urodzenia – stolica hrabstwa Meyerside, kojarzona przede wszystkim z Beatlesami, bujnym życiem nocnym i typową dla portów wielokulturowością – nie zwiastowały małemu Simonowi spektakularnej kariery muzycznej. Wykształcenie odebrał jednak porządne: w słynnym Liverpool College, najstarszej z prywatnych szkół średnich ufundowanych w Wielkiej Brytanii za panowania królowej Wiktorii. Poza przyszłym szefem Filharmoników Berlińskich szkoła nie może się poszczycić wybitnymi muzykami wśród wychowanków, co w niczym nie umniejsza jej prestiżu: w latach 90. XIX wieku uczęszczał do niej słynny wiktoriański biograf Lytton Strachey, który po jej ukończeniu – podobnie jak wszyscy wcześniejsi i późniejsi absolwenci, Rattle’a nie wyłączając – mógł się posługiwać honorowym tytułem „Old Lerpoolian”, uprawniającym między innymi do udziału w jesiennej Kolacji Obywatelskiej w Hotelu Adelphi Britannia. Młody Rattle – poza solidną edukacją ogólną w placówce prowadzonej przez Kościół Anglii – uczył się gry na skrzypcach i fortepianie, choć na estradzie zadebiutował jako perkusista w orkiestrze. I to w wyjątkowo młodym wieku jedenastu lat, z Royal Liverpool Philharmonic Orchestra. Niedługo potem został perkusistą National Youth Orchestra i podjął pierwsze próby dyrygenckie. Wkrótce po piętnastych urodzinach założył zespół Liverpool Sinfonia.
Z Calvinem Simmonsem. Fot. Hulton Deutsch
W 1971 roku rozpoczął studia w Królewskiej Akademii Muzycznej, jednej z najlepszych tego typu uczelni na świecie, słynnej też z działalności artystycznej. Niewykluczone, że wtedy zdecydowały się jego losy – Rattle trafił pod opiekę Johna Carewe’a, założyciela New Music Ensemble (w 1957 roku), dyrygenta prawykonań wielu utworów Birtwistle’a, Maxwella Daviesa i Goehra oraz brytyjskich premier kompozycji Bouleza, Messiaena i Stockhausena. Carewe wpoił Rattle’owi nie tylko podstawy sztuki dyrygenckiej, ale też miłość do muzyki najnowszej, która będzie mu towarzyszyć w całej późniejszej karierze. Na ostatnim roku studiów, w 1974, dziewiętnastoletni Simon zdobył I nagrodę na konkursie dyrygenckim im. Johna Playera. Szczęście uśmiechało się do niego coraz szerzej: podczas prób z orkiestrą Akademii, z którą przygotowywał II Symfonię Mahlera, zwrócił na siebie uwagę Martina Campell-White’a z agencji Harold Holt Ltd. i zyskał menedżera z prawdziwego zdarzenia. I to na wiele lat: Campell-White po dziś dzień troszczy się o jego pozycję zawodową, w imieniu agencji, która obecnie nosi nazwę Askonas Holt. Jeszcze przed dyplomem Rattle został dyrygentem-asystentem Bournemouth Symphony Orchestra (BSO), prowadzonej wówczas przez fińskiego kapelmistrza Paavo Berglunda. Ten dał mu zapewne niezłą szkołę – Berglund jeszcze w Helsinkach zasłużył sobie na opinię muzycznego dyktatora, z dbałości o szczegół katującego orkiestrę do upadłego.
Dwa lata później, w 1976 roku Rattle odbył swoje pierwsze tournée po Stanach Zjednoczonych, prowadząc London Schools Symphony Orchestra. Rok później zadebiutował na festiwalu w Glyndebourne, co zaowocowało stałą współpracą i szeregiem arcyciekawych kreacji operowych, obejmujących dzieła od epoki klasycyzmu po czasy współczesne. W tym samym czasie objął posadę dyrygenta-asystenta Royal Liverpool Philharmonic, na której czele stanął Austriak Walter Weller, z wykształcenia skrzypek, były koncertmistrz Wiedeńczyków, ceniony interpretator dzieł Prokofiewa i Szostakowicza. Repertuar młodego dyrygenta poszerzał się o kolejne pozycje spoza ścisłego kanonu estradowego. Rattle, wciąż niesyty wiedzy i doświadczeń, podjął też studia w dziedzinie literatury angielskiej w St. Anne’s College w Oksfordzie, oczarowany charyzmą Dorothy Bednarowskiej, uwielbianej przez studentów, wybitnej znawczyni poezji Chaucera i XIX-wiecznej powieści amerykańskiej.
Pochód do prawdziwej chwały rozpoczął się w roku 1980, kiedy Rattle został pierwszym dyrygentem i doradcą artystycznym City of Birmingham Symphony Orchestra. Z pozycji przyzwoitego, lecz prowincjonalnego zespołu wyniósł ją do rangi jednej z najlepszych orkiestr w Europie, szczególnie cenionej w repertuarze romantycznym i XX-wiecznym (krytycy nie mogli się nachwalić jego interpretacji Mahlera i Sibeliusa). W 1987 królowa odznaczyła go Komandorią Orderu Imperium Brytyjskiego. W 1990 roku Rattle dostał nominację na dyrektora artystycznego CBSO. Przypieczętował ją zaplanowanym na dziesięć lat cyklem koncertów poświęconych muzyce XX wieku (Towards a Millennium). W roku 1991 orkiestra przeniosła się do nowej siedziby, czterokondygnacyjnej Symphony Hall w Birmingham International Convention Centre, wyposażonej w największe, złożone z 6000 piszczałek organy mechaniczne w Wielkiej Brytanii. CBSO pod batutą Rattle’a odbyła szereg triumfalnych podróży koncertowych, m.in. do krajów skandynawskich, na Daleki Wschód i do Stanów Zjednoczonych. Trzy lata później Maestro otrzymał tytuł szlachecki i prawo do posługiwania się formułą „Sir” przed imieniem i nazwiskiem. W 1998, ostatnim roku współpracy z zespołem, telewizja BBC postanowiła zrealizować godzinny film dokumentalny z Birmingham Orchestra i jej szefem w rolach głównych. Reżyserię Simon Rattle – Moving On powierzono tyleż zdolnej, co kontrowersyjnej reżyserce Jaine Green, znanej przede wszystkim jako autorka dokumentu I’m Your Number One Fan, o natrętnych wielbicielach księżnej Diany. Tym razem Green „prześladowała” z kamerą Rattle’a i CBSO, tworząc przekonujący obraz nieustannej podróży muzycznej. W sensie dosłownym, z jednej do drugiej sali koncertowej, oraz przenośnym – w samo sedno interpretacji utworu.
Fot. Matt Hennek
Jeszcze w 1992 roku Rattle został pierwszym dyrygentem gościnnym Orchestra of the Age of Enlightement, zespołu grającego na instrumentach historycznych, związanego na stałe z festiwalem operowym w Glyndebourne. Warto zwrócić uwagę, że OAE jest jedną z nielicznych „samorządnych” orkiestr na świecie, współpracujących z dyrygentami pod kątem konkretnych programów artystycznych. Muzycy Orkiestry Wieku Oświecenia – kojarzonej przez polskich melomanów przede wszystkim z nazwiskiem Fransa Brüggena – kierują się swoistym „pentalogiem”. Po pierwsze, nie wpadać w rutynę. Po drugie, nie poddawać się dyktatowi rynku. Po trzecie, próbować, ile wlezie. Po czwarte, nie dać się zdominować żadnemu dyrygentowi. Po piąte, przedkładać wykonania koncertowe nad pracę w studiu nagrań. Nic dziwnego, że współpraca z OAE przerasta większość współczesnych kapelmistrzów. Rattle – dzierżący tytuł „Principal Artist” wspólnie z Rosjaninem Michaiłem Jurowskim i Węgrem Ivánem Fischerem – radzi sobie świetnie. Najlepszym dowodem sierpniowy koncert w Royal Albert Hall, w ramach festiwalu BBC Proms 2010, z entuzjastycznie przyjętym II aktem Tristana i Izoldy Wagnera oraz sceną miłosną z Romea i Julii Berlioza. Prócz Orchestra of the Age of Enlightement pod batutą Rattle’a wystąpiła brytyjska mezzosopranistka Sarah Connolly, kanadyjski tenor Ben Heppner i litewska sopranistka Violeta Urmana.
Przygoda Rattle’a z Berliner Philharmoniker rozpoczęła się już w 1987 roku, wykonaniem słynnej Tragicznej, czyli VI Symfonii Mahlera. Orkiestra, prowadzona wówczas przez Claudia Abbado, wkrótce po zjednoczeniu Berlina popadła w poważne tarapaty finansowe, wynikłe z drastycznych cięć w budżecie miasta. Na domiar złego Abbado mocno podupadł na zdrowiu – jak się później okazało, przyczyną dolegliwości był rak żołądka, na szczęście zdiagnozowany w porę, co znacznie zwiększyło szansę na wyleczenie. Niezależnie od wyniku terapii, główny dyrygent i tak szykował się powoli do przejścia na emeryturę. Trzeba było znaleźć następcę. Wybór muzyków padł na Simona Rattle’a – 23 czerwca 1999 roku orkiestra zadecydowała, że to on właśnie obejmie batutę po słynnym włoskim pianiście i dyrygencie. Nie obyło się bez kontrowersji – część instrumentalistów opowiedziała się za kandydaturą Daniela Barenboima, kapelmistrza zasiedziałego już w Berlinie, pełniącego funkcję dyrektora artystycznego Staatsoper Unter den Linden. Głos większości przeważył i Barenboim po raz drugi w karierze „rozminął się” z Berlińczykami: w 1954 roku występów z orkiestrą zabronił mu własny ojciec, mimo nalegań Furtwänglera, który zaproponował wybitnie uzdolnionemu 12-latkowi partię solową w I Koncercie fortepianowym Beethovena. Starszy pan Barenboim uznał za co najmniej niesmaczne, by żydowski chłopiec grał publicznie w Berlinie niespełna dziesięć lat po zakończeniu II wojny światowej, nawet u boku tak słynnej orkiestry.
W sumie jednak sprawiedliwości stało się zadość. Barenboim do dziś z powodzeniem szefuje zespołowi Staatsoper, postawił bowiem na ciągłość tradycji: zdołał zachować charakterystyczne, „wschodnioniemieckie” brzmienie tamtejszej orkiestry i niezależny status Opery Państwowej. Tymczasem Rattle – młodszy i bardziej dynamiczny – postawił na radykalne reformy. Uzależnił podpisanie kontraktu od gwarancji, że każdy z jego muzyków otrzyma wyraźną podwyżkę uposażenia, domagał się też całkowitego uniezależnienia orkiestry od decyzji finansowych Senatu Berlińskiego. Wymagało to zmiany statusu prawnego orkiestry – 1 stycznia 2002 roku powstała fundacja Stiftung Berliner Philharmoniker, korzystająca z hojnego wsparcia Deutsche Bank, oficjalnego i wyłącznego mecenasa BSO. Zespół zyskał szereg nowych możliwości twórczego rozwoju, a zarazem utrzymał rentowność – ba, zaczął przynosić zyski! W styczniu 2009 roku, dzięki współpracy z Deutsche Bank, udało się wdrożyć jedno z najbardziej innowacyjnych przedsięwzięć fundacji: rozpocząć działalność Digital Concert Hall, pierwszej na świecie filharmonii cyfrowej. Od tej pory za całkiem rozsądną opłatą można odbierać koncerty na żywo za pośrednictwem Internetu, w jakości przewyższającej wszelkie dotychczasowe transmisje.
W 2002 roku Sir Simon Rattle powołał do życia projekt edukacyjny Zukunft@BPhil, zamierzając dotrzeć do szerszego kręgu odbiorców, przede wszystkim młodzieży ze środowisk zaniedbanych społecznie. Wkrótce cały świat usłyszał o dwustupięćdziesięcioosobowej grupce uczniów z berlińskiej dzielnicy Treptow, którzy po trzech miesiącach prób z orkiestrą i brytyjskim choreografem Roystonem Maldoomem zatańczyli Święto wiosny Strawińskiego – w industrialnej przestrzeni dawnej zajezdni omnibusowej. Rattle pokazał oblicze brytyjskiego pozytywisty. „Ta muzyka jest dla wszystkich, nie tylko dla biznesmenów w średnim wieku i ich żon. Filharmonia nie jest nieosiągalną diwą, to miejsce, gdzie tworzy się muzykę wyrażającą niezwykłe emocje, która powinna być dostępna dla wszystkich” – zadeklarował w filmie Rytm to jest to!, dokumentalnym zapisie eksperymentu, w którym jedna z najszacowniejszych orkiestr na świecie zdecydowała się opuścić przysłowiową wieżę z kości słoniowej i zejść między mieszkańców odrapanych bloków z wielkiej płyty, między dziewczęta w hidżabach, czarnych imigrantów z Nigerii i dzieci sprzedawców kebabów. Z oszałamiającym skutkiem artystycznym.
Euforia opadła pod koniec pierwszego sezonu z BSO, kiedy Rattle dostał się w huraganowy ogień krytyki niemieckiej. W 2004 roku znany z ciętego języka Klaus Geitel, recenzent „Berliner Morgenpost”, nazwał go wprost „najgorszym dyrektorem muzycznym w dziejach orkiestry”. Sam Rattle przyznawał, że współpraca z zespołem układa się czasem dość „burzliwie”. Dwa lata później atak na angielskiego dyrygenta przypuścił Manuel Brug z „Die Welt” – i to tak zajadły, że w obronie szefa BSO wystąpił austriacki pianista Alfred Brendel, wskazując na wybitne walory jego interpretacji. Karta odwróciła się niespełna rok później, kiedy nagranie Niemieckiego Requiem Brahmsa z Thomasem Quasthoffem i Dorotheą Röschmann – zarejestrowane podczas koncertu w 2006 roku i wydane w 2007 przez wytwórnię EMI Classics – obsypano istnym deszczem nagród, m.in. jubileuszową, pięćdziesiątą Nagrodą Grammy na najlepsze wykonanie utworu z udziałem chóru. Na efekty nie trzeba był długo czekać – mimo że kontrakt Rattle’a miał pierwotnie wygasnąć w 2012 roku, orkiestra postanowiła go przedłużyć aż do roku 2018.
Fot. Tibor Bozi
Znacznie gładziej układa się współpraca Rattle’a z muzykami amerykańskimi. W latach 1981-94 był pierwszym dyrygentem gościnnym Los Angeles Philharmonic, kierował też innymi znakomitymi zespołami Nowego Świata, m.in. Cleveland Orchestra, zaliczaną do tak zwanej Wielkiej Piątki najlepszych orkiestr w Stanach Zjednoczonych. Wyjątkowo obiecująco zapowiadają się jego kontakty z Filadelfijczykami – wprawdzie w 2003 roku odmówił przejęcia batuty po sędziwym Wolfgangu Sawallischu, wciąż jednak występuje z orkiestrą gościnnie. W listopadzie 2007 roku poprowadził pierwsze w Filadelfii wykonanie oratorium Raj i Peri Roberta Schumanna.
Sir Simon Rattle jest muzykiem niebywale wszechstronnym – równie przekonującym w interpretacjach Bacha, jak w wykonaniach muzyki współczesnej. Krytycy i melomani uważają go przede wszystkim za specjalistę od twórczości Mahlera, na pierwszym miejscu wśród jego dokonań stawiając nagranie II Symfonii z Arleen Auger, Dame Janet Baker oraz City of Birmingham Symphony Orchestra and Chorus, wydane w 1990 roku przez EMI Classics. Rattle uwolnił twórczość Mahlera od nieznośnego patosu, zróżnicował dynamikę i napięcia dramatyczne, przydając tej muzyce iście wiedeńskiej lekkości i uroku. Mahler bombastyczny i romantyczny stał się pod jego batutą zwiastunem nadchodzącej nowoczesności, prekursorem najbardziej rewolucyjnych przewrotów w muzyce XX stulecia. Kreacje Rattle’a noszą przekonujący rys ciągłości historycznej – nawet mieszczańscy bywalcy Filharmonii Berlińskiej zdążyli się już oswoić ze stałą obecnością utworów współczesnych w programach swojej orkiestry. Katalog prawykonań pod batutą angielskiego mistrza jest doprawdy imponujący: wystarczy wspomnieć o Correspondances Henri Dutilleux (2003), A Tempest Hansa Wernera Henzego (2000), Alleluja i dedykowanych mu Zeitgestalten Sofii Gubajduliny (1990 i 1994) oraz premierach licznych kompozycji Toru Takemitsu i Marka-Anthony’ego Turnage’a.
Dla polskich melomanów Sir Simon Rattle jest przede wszystkim sprawcą światowego odrodzenia twórczości Karola Szymanowskiego. Jeszcze w połowie lat dziewięćdziesiątych nagrał dla EMI krążek z City of Birmingham Orchestra, na którym znalazły się Stabat Mater, III Symfonia „Pieśń o nocy” i Litania do Marii Panny. Potem przyszła kolej na oba koncerty skrzypcowe, Króla Rogera i IV Symfonię koncertującą, wreszcie na Pieśni księżniczki z baśni, Suitę z baletu „Harnasie” i Pieśni miłosne Hafiza (m.in. z polską sopranistką Iwoną Sobotką). Rattle wspominał później pracę z Chórem City of Birmingham: „Doszliśmy do momentu, kiedy język zaczął oddziaływać na brzmienie muzyki, na jej rytm. Właściwe wytrzymanie samogłosek i odpowiednie wchodzenie ze spółgłoskami nadawało muzyce specyficzny puls. Chór przestał być zespołem angielskich śpiewaków, zdystansowanych do nieznanego i obcego utworu; zaczął wchodzić w głąb tej muzyki”.
Oto klucz do interpretacji Szymanowskiego, a zarazem klucz do zrozumienia całego kanonu muzyki XX wieku w ujęciu charyzmatycznego Anglika. Rattle wychował się w Liverpoolu, stolicy hrabstwa Meyerside, kojarzonej przede wszystkim z Beatlesami, bujnym życiem nocnym i typową dla portów wielokulturowością. Zamiast zamykać Harnasie w getcie góralszczyzny, ukazał zawartą w partyturze uniwersalność „zbójnickiego” folkloru. Zamiast zamykać dzieci z Treptow w getcie imigrantów, odsłonił ukrytą w ich sercach uniwersalność przeżycia muzyki Strawińskiego. Simon Rattle jest dyrygentem na wskroś nowoczesnym. Chce znaleźć sens i dlatego szuka rytmu.