Wierni życiu aż na śmierć

Za dwa tygodnie rusza nowy sezon abonamentowy w siedzibie NOSPR – we czwartek 3 października zabrzmi Requiem wojenne Brittena pod batutą Charles’a Dutoit, z udziałem Eveliny Dobračevej, Robina Tritschlera i Dietricha Henschela w partiach solowych, NOSPR, Chóru NFM, Polskiego Narodowego Chóru Młodzieżowego oraz Warszawskiego Chóru Chłopięcego. Będzie to drugi z sześciu wieczorów ujętych w ramy cyklu „Na śmierć i życie” – po przedinauguracyjnym koncercie z okazji obchodów 80. rocznicy wybuchu II wojny światowej (17 września), na którym odbyło się prawykonanie nowego utworu Prasquala Rozmowy ze śmiercią, z solistami Martą Wryk i Łukaszem Koniecznym, recytatorem Pawłem Tomaszewskim, {oh!} Orkiestrą Historyczną pod kierunkiem Martyny Pastuszki oraz prowadzącym całość kompozytorem. Cykl zapowiedziałam w krótkim eseju do książki programowej sezonu. Publikuję go również tutaj, żeby niczego Państwo nie przegapili. Do zobaczenia i usłyszenia w Katowicach!

***

Są takie pytania, na które nie ma odpowiedzi. Albo ich jeszcze nie znamy. A może lepiej, żebyśmy ich nigdy nie poznali, bo strach pomyśleć, co by się wówczas stało z naszym człowieczeństwem. Jedną z takich kwestii jest fundamentalne pytanie o sens ludzkiego życia. Po co właściwie się żyje? Po to, żeby się urodzić, dojrzeć, rozmnożyć, zestarzeć i umrzeć? Tak byłoby najprościej, ale człowiek w swojej pysze zawsze pragnął się czymś odróżniać od reszty natury. Po to, żeby gromadzić wciąż nowe doświadczenia i dążyć tą drogą do samodoskonalenia? Tylko w jakim celu, skoro i tak wszyscy umrzemy? Czemu w takim razie służy śmierć? Innych odpowiedzi na te pytania egzystencjalne szukali starożytni, inaczej próbują sobie z nimi radzić współcześni. Ateiści dochodzą do zgoła odmiennych konkluzji niż ludzie religijni. Jeszcze innymi ścieżkami błąkają się myśli desperatów, co celnie ujął Bolesław Prus z jednym z ostatnich rozdziałów Lalki: Wokulskiemu w samobójczych halucynacjach uroił się człowiek, który „żył kilkadziesiąt lat, a w ciągu nich tyle pragnął i tyle cierpiał, że martwy świat nie zaznałby tego przez całą wieczność. Goniąc za jednym pragnieniem znajdował tysiące innych, uciekając przed jednym cierpieniem wpadł w morze cierpień i tyle odczuł, tyle przemyślał, tyle pochłonął sił bezświadomych, że w końcu obudził przeciw sobie całą naturę”. Wokulski, uratowany od śmierci przez dróżnika Wysockiego, nie znalazł odpowiedzi na pytanie o sens życia. Niewykluczone, że szuka jej do dziś, skoro Prus – zamiast uśmiercić swojego bohatera – kazał mu zniknąć w niejasnych okolicznościach.

Być może ani życie, ani śmierć sensu nie mają. Ludzkość odczuwa jednak potrzebę rozwikłania tej zagadki. Najwrażliwsi uczynili z niej siłę napędową twórczości. Poeci, malarze, dramatopisarze – pokochali człowieczy los albo znienawidzili go na śmierć i życie. Od setek lat dają temu wyraz w swoich dziełach. Jak z dylematem ludzkiej egzystencji borykają się kompozytorzy, przekonamy się w ramach sześciu koncertów w NOSPR.

Prasqual zdaje się sugerować, że śmierć jest nauczycielką życia – wskazywałyby na to inspiracje literackie Rozmów ze śmiercią, skomponowanych do poezji Kochanowskiego i tekstów zaczerpniętych z Księgi Umarłych. Kochanowski ułożył wierszowaną lekcję oswajania żałoby; autorzy staroegipskiego zbioru dawali żyjącym instrukcje, jak bezpiecznie przeprowadzić zmarłych w zaświaty. Narracja muzyczna Prasquala, zawieszona między światami i czasem, znajdzie odtwórców w głosach solistów, narratora oraz muzyków {oh!} Orkiestry Historycznej pod wodzą Martyny Pastuszki, zaliczanych do ścisłej czołówki polskich zespołów instrumentów dawnych.

Benjamin Britten, członek ruchu świadomych obdżektorów, odmawiających służby wojskowej z powodów sumienia, połączył w swym Requiem wojennym tekst mszy żałobnej z wierszami Wilfreda Owena, poety poległego na froncie francuskim Wielkiej Wojny, tragicznego żołnierza, który za temat swojej twórczości obrał „wojnę, żałość wojny i zawartą w tej żałości poezję”. Wstrząsające w swojej wymowie arcydzieło Brytyjczyka miało być symbolem ostatecznego pojednania po tragedii kolejnego konfliktu zbrojnego. W Katowicach zabrzmi pod kierownictwem Charlesa Dutoit, który wyznał w którymś z wywiadów, że łaciński tekst mszy zdawał mu kiedyś się najpiękniejszy na świecie – aż do chwili, kiedy Britten splótł go z wierszami Owena i nadał mu wymiar prawdziwego cudu.

Kwartet Śląski. Fot. Magdalena Jodłowska

Wieczór z udziałem Kwartetu Śląskiego, który ma w swoim dorobku przeszło sto prawykonań utworów współczesnych, będzie rozbrzmiewał rozmaitymi odcieniami żalu. W I Kwartecie Bacewicz – tęsknotą za krajem przodków, która oblekła się w dźwięki zapamiętanej z dzieciństwa piosenki litewskiej; w Tenebrae Golijova – niespełnioną nadzieją pokoju na Bliskim Wschodzie; w Elegii Cartera – płaczem po zawiedzionej miłości. Wstrząsające Different Trains odwołują się z jednej strony do własnych wspomnień Reicha z podróży między Nowym Jorkiem a Los Angeles, odbywanych po rozwodzie rodziców, z drugiej zaś – do pamięci ofiar transportów śmierci, które przewożono w tym samym czasie do obozów zagłady: „na otwartych wagonach, w mróz, kiedy powietrze cięło po prostu jak nóż”. Kompozytor zestawił swoje maleńkie dziecięce nieszczęście z wielką, przerażającą Zagładą sześciu milionów Żydów.

Jeszcze bliżej tajemnicy życia i śmierci podejdzie Marcel Pérès, w rozbudowanym fresku wokalno-instrumentalnym Mysteria Apocalypsis II, do tekstów nieznanych szerzej apokryfów apokaliptycznych, które wywarły istotny wpływ na przekaz kilku religii: judaizmu, chrześcijaństwa, a nawet niektórych odłamów islamu. O tym, co się wydarzy w dniach ostatecznych, opowie swą muzyką założyciel legendarnego Ensemble Organum – eksperymentator obdarzony niezwykłą wyobraźnią muzyczną, wokalista zahartowany w tyglu wielu kultur, niestrudzony wskrzesiciel dawno umarłych śpiewów.

Marcel Pérès. Fot. Piotr Łysakowski

Symfonia tragiczna Mahlera sama przez się stanowi zagadkę: pisana w czasach, kiedy w życiu kompozytora wszystko układało się jak w bajce, przeszło dziesięć lat przed wybuchem wojny, która miała pochłonąć miliony istnień, zmieść z powierzchni ziemi najmłodszych, najzdolniejszych, najbardziej potrzebnych i kochanych. Dyrygent Wilhelm Furtwängler nazwał ją „pierwszym przejawem całkowitego nihilizmu w dziejach muzyki”. Leonard Bernstein poszedł krok dalej i ogłosił Szóstą jako proroctwo zagłady rodzaju ludzkiego. Trzykrotne uderzenie młota w finale utworu, „podobne do odgłosu spadającego topora”, przypieczętuje koncert pod batutą Dominga Hindoyana, który zdobywał szlify dyrygenckie między innymi u Bernarda Haitinka, jednego z najwybitniejszych interpretatorów twórczości Gustawa Mahlera.

Wreszcie Romeo i Julia Berlioza – rzadko wykonywana, nietypowo skonstruowana i wymagająca bardzo rozbudowanej obsady symfonia dramatyczna, u której źródeł legło nie tylko uwielbienie kompozytora dla twórczości Szekspira, ale też niemal tragiczna w skutkach miłość do pewnej irlandzkiej aktorki szekspirowskiej, którą Berlioz ujrzał po raz pierwszy na scenie właśnie w roli Julii. Dzieło powstawało etapami przez kilkanaście lat i doczekało się prawykonania już po ślubie z Harriet Smithson. Niewiele jednak brakowało, by nieodwzajemniane przez pięć lat zaloty skończyły się samobójstwem kompozytora. Ostatecznie, zamiast się zabić, Berlioz odnalazł sens życia w pisaniu Symfonii fantastycznej. Dopiero później, kiedy małżeństwo z Harriet okazało się katastrofą – w pełni docenił geniusz narracyjny Szekspira, który uśmiercił oboje kochanków u zarania ich miłości. Monumentalną symfonię francuskiego romantyka poprowadzi nowy szef artystyczny NOSPR, Lawrence Foster.

Lawrence Foster. Fot. Marc Ginot

Wróćmy do Wokulskiego i jego pesymistycznych konkluzji: „Jedyną rzeczywistością, która nie zawodzi i nie kłamie, jest chyba – śmierć…”. Na szczęście dobra muzyka nie ma wiele wspólnego z rzeczywistością. Rzadko zawodzi, przeważnie nie kłamie i często przywraca wiarę w życie.

2 komentarze

  1. Jak ktoś, chyba, powiedział: sens, czyli nieuświadomiona interpretacja.

    „Są takie pytania, na które nie ma odpowiedzi. Albo ich jeszcze nie znamy. A może lepiej, żebyśmy ich nigdy nie poznali, bo strach pomyśleć, co by się wówczas stało z naszym człowieczeństwem.”

    Jeśli tak, to niewiele to człowieczeństwo warte. A interpretacje są tylko kompensacjami.

    • Witam Hoko po długiej nieobecności! Co do tego naszego człowieczeństwa, jestem skłonna założyć, że istotnie ono niewiele warte – ale szczęśliwie na świecie wciąż jest dużo innych pięknych i ciekawych rzeczy. Serdeczności na nowy sezon!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *