Czego jak czego, ale że Upiór będzie układał kanony, to się w najśmielszych snach nie spodziewał. No chyba, że „takie piosneczki, co to jeden zaczyna, pospiewa, pospiewa, drugi zaczyna, pospiewa, pospiewa, trzeci zaczyna… patrzy, a tu pierwszy skończył i znowu zaczyna!” – jak objaśniał sędzia Kocio, który znał jednego twórcę kanonów. Prochowicz nazywał się. Ale my tu nie o Prochowiczu. Redakcja „Tygodnika Powszechnego” postanowiła skompletować zestaw arcydzieł do czytania przez cały okrągły rok. Nie tylko 2017. Marek Bieńczyk zaproponował Gargantuę i Pantagruela. Anita Piotrowska – Alicję w krainie czarów. Beata Chomątowska – Lolitę. Ks. Andrzej Draguła – Dzieje Herodota. Andrzej Franaszek – Czarodziejską górę. Ryszard Koziołek – Treny Kochanowskiego. Co zaproponował Upiór, dowiedzą się Państwo z odnośnika.
Wielki Wódz
Naprawdę? No to mamy z Upiorem tę samą książkę kanoniczną. Wprawdzie odnośnika nie mogłem przeczytać, bo nie wpuszczają, ale tytuł wystarczy. Dodam, że to powinna być lektura obowiązkowa w szkołach muzycznych, najlepiej w młodszych klasach, może dzięki temu nie snułoby się po okolicy tylu sfrustrowanych geniuszy z dyplomami, bo w porę zajęliby się czymś pożytecznym.
Na drugim miejscu stawiam tegoż Rosendorfera „Cierpienia Balmanna”, to z kolei lektura obowiązkowa dla przyszłych ozdób palestry. A poza tym jestem bardzo dumny, że znam te wszystkie proponowane książki, mimo niskiego pochodzenia i dotkliwych braków w erudycji. :P
Dorota Kozińska
Wielki Wodzu, za 27 groszy do pojedynczego artykułu wpuszczą :) Mnie się znów udało dorwać do zaprzyjaźnionego egzemplarza (wszystkie nasze wyszły) i płaczę ze śmiechu, gdziekolwiek otworzę. Teraz na przykład otworzyło mi się na scenie polowania na skrzydlatego jaszczura („Sewerynie, oh, nie rób tego” – błagała hrabina. „Pocałuj mnie w dupę” – odparł hrabia. Były to jego ostatnie słowa). Nie mogę natomiast znaleźć fragmentu o walcach Straussa, którym nie mogą się oprzeć nawet ci, co poza tym tylko w wodach parsifalowych zwykli pływać, jak na przykład nieboszczyk Knappertsbusch – ale do wieczora znajdę!
Wielki Wódz
Mój ukradłem prawie 40 lat temu z biblioteki, a potem mi ktoś ukradł. Teraz kupiłem taki obdarty za 10 zł na Allegro i pilnuję. :)
schwarzerpeter
Rosendorfera moge czytac od poczatku, srodka i konca, podobnie jak Rekopis. Czy zna Pani nowe tlumaczenie, czy to stare? Ja stare wypozyczylem z biblioteki wojskowej w Bartoszycach w 1965 roku i jak dotad, caly czas jest w czytaniu. Ksiazka byla pokryta tak gruba warstwa kurzu, ze nikt nie zauwazyl jej braku (kurz wypelnil luke) – w kazdym razie jak dotad nie dostalem upomnienia. Widze tu pewne zbieznosci w wejsciu w posiadanie ksiazki z WW.
Wracajac do Rosendorfera.
Wycieczka zakonnic do Lourdes w ktorej bylo trzech przebranych ksiezy?
“Skrzypienie przeszlo swoje crescendo i stringendo, a teraz chyba galera w czasie burzy moglaby glosniej trzeszczec, gdy wtem… Znacie panstwo to podniecajace miejsce w Tristanie, gdzie cala orkiestra dmie i dmie ile sil, dzwieki hucza… itd
O Straussie, Kadrylu Sadu Ostatecznego, wodach parsifalowych itd jest na stronie 332 (wydanie PIW, 1972, Wspolczesna Proza Swiatowa.
Dorota Kozińska
Nowy przekład Rękopisu sumiennie nabyty i czeka na lepsze czasy. Jakoś nie mam odwagi do niego zajrzeć, choć słuchy chodzą, że znakomity. A wracając do Rosendorfera: od początku przeczuwałam, że w gronie najwierniejszych odbiorców Upiora są nie tylko ci, którzy słuchają inaczej, ale i ci, którzy inaczej czytają. I bardzo się z tego cieszę!
schwarzerpeter
Ja mam tylko stary przeklad, choc nowy neci, w wiekszym z reszta stopniu niz „Gepard” – „Lampart” caly czas gora!
Dorota Szwarcman
Hop hop, dawno nie zaglądałam, więc tym bardziej spieszę z deklaracją o dołączeniu – Ty, Imienniczko, o tym oczywiście wiesz – do grona wielbicieli „Budowniczego ruin”. Ale mnie też niestety ktoś chyba książkę rąbnął :-(
Dorota Kozińska
Bardzo mi się podoba ten nasz klub :)